Przejdź do treści głównej

Osiedle Arkuszewo

Modernizacja ul. Wierzbiczany. Ceny przyłączeń kanalizy „z komosu”. Mieszkańcy czują się naciągani

Ulica Wierzbiczany

Mieszkańcy rozbudowywanej właśnie ulicy Wierzbiczany czują się dyskryminowani. W ich ocenie, zaproponowane im przez firmę budującą drogę koszty przyłączy kanalizacji sanitarnej są zbyt wygórowane. W dodatku wyliczone im stawki są kalkulacją własną wykonawcy, a nie cen rynkowych. – „Takie podejście rodzi wątpliwości, co do rzetelności i wiarygodności przedstawionej wyceny” – napisali w liście do prezydenta miasta. Wytykają Urzędowi Miejskiemu znikomą komunikację z mieszkańcami, którzy zostali z problemem przyłączy sami, a rozbudowa ulicy to nie ich prywatna inwestycja, tylko miejska. Czują się zaskoczeni i „przyparci do muru”, bo nie mają już czasu na podejmowanie decyzji i stanęli przed widmem sporych wydatków, często niemożliwych od razu do realizacji.

Rozbudowa wyczekiwanej przez całe osiedle Arkuszewo modernizacji ulicy Wierzbiczany, po latach wniosków i czekania, w końcu ruszyła. Ale efekt inwestycji dziś nie do końca cieszy mieszkańców ostatniego fragmentu drogi przed granicą miasta. O ile ze zrozumieniem znoszą niedogodności budowy, o tyle informacje jakie dostali niedawno wywołały u nich konsternację. Wykonawca drogi przedstawił mieszkańcom nieruchomości wzdłuż ulicy kalkulacje przyłączy kanalizacji do ich nieruchomości. – Do tej pory w sprawie kanalizacji nikt się z nami nie kontaktował – mówi oburzona mieszkanka ul. Wierzbiczany. Mieszkańcy dostali tylko pisma z informacją, że przed rozpoczęciem inwestycji lub w jej trakcie, mają wykonać przyłącza. – Skoro inwestycji jeszcze nie było, to byliśmy przekonani, że mamy je wykonać do granicy nieruchomości na swoich działkach – dodaje, ale wyliczenia firmy Izbruk, wykonawcy drogi, wprowadziły ich w osłupienie. Firma początkowo wyliczyła ceną za metr przyłącza do nieruchomości na 1100 złotych. Wywołało to opór. – Potem podobno prezydent wynegocjował obniżenie tej ceny – mówią zgodnie mieszkańcy. Najpierw stawka „spadła” do 550 zł, a ostatecznie wynosi teraz 450 zł netto i ona też wydaje się mieszkańcom za wysoka. W dodatku wycenę dostali dopiero 9 lipca i do poniedziałku dano im czas na decyzję. – Mieliśmy firmy prywatne, które zrobiły nam niższe wyceny przyłączy – mówi właściciel sąsiedniej nieruchomości. Także gnieźnieńskie komunalne wodociągi miały mieć lepszą stawkę, ale „jakimś cudem” – jak mówią mieszkańcy, zaczęły odmawiać tego zlecenia. W ocenie niemal wszystkich mieszkańców ostatniego fragmentu ulicy, firma budująca drogę postanowiła wykorzystać sytuację i zaproponować swoje warunki. – Ale nie wiedzieli, że się skrzykniemy i zaczniemy kalkulować – dopowiada mieszkaniec. To miało wpłynąć na obniżenie stawek.

Właściciele nieruchomości są gotowi rozmawiać z wykonawcą, ale krótki czas na podjęcie decyzji finansowej jest dla nich nieakceptowalny. Oczekują dalszych rozmów. Pewni są, że miasto wprowadzi im jeszcze opłatę adiacencką. – To ile my jeszcze dołożymy do tej inwestycji z której będzie korzystać całe miasto i gmina? – pytali i zaprezentowali koszty poszczególnych przyłączy, przedstawionych przez firmę budującą drogę. Całkowite kwoty wahają się w granicach od 4 do aż ponad 10 tys. złotych za przyłącze. Łącznie nieruchomości jest 15. Jak mówią zdenerwowani mieszkańcy, są skonsternowani tą sytuacją i nie czują wsparcia Urzędu Miejskiego, a wykonawca ma za kilka dni wejść na ich odcinek drogi z robotami. – A co, jeśli odmówimy przyłączenia? – pytali, ale nie znają na nie odpowiedzi. Wiedzą tylko, że mają mieć wrzucone do skrzynek faktury pro forma. – Wszyscy chcemy tej kanalizy – podkreślają zgodnie, ale w tej sytuacji nie widzą możliwości zapłaty takich środków. – Pachnie to monopolem. Jest jedna firma, która ma cenę wyższą niż konkurencja. To nas boli – mówią mieszkańcy i nie kryją żalu, że nie przeprowadzono z nimi konsultacji społecznych, by zawczasu uzgodnić cały proces inwestycyjny. Pytają też, dlaczego początkowa wycena za metr przyłącza była kilkukrotnie wyższa niż obecnie i nagle dało się ją „cudownie” obniżyć. – Ktoś chciał na nas dużo zarobić? Przecież to jest plac budowy. Wszystko jest rozryte. Nic nie trzeba rozbierać – nie kryją oburzenia. Mają żal do miasta, że w np. w marcu nie zebrano ich na spotkanie i nie poinformowano o zasadach przyłączeń, kosztach. – Mielibyśmy pełen obraz sytuacji i moglibyśmy zadać pytania, przygotować środki. Teraz próbuje się nas przypierać do muru ofertą wykonawcy i brakiem czasu, bo roboty wchodzą na nasz odcinek – rozkłada bezradnie ręce inny mieszkaniec modernizowanej ulicy. Czego oczekują mieszkańcy? Jak mówią – umożliwienia im wybrania samodzielnie firmy, która wykona przyłącza do ich domów lub obniżenia stawek przez głównego wykonawcę ulicy, który i tak prowadzi tu prace i ulicę „ma otwartą”. Czekają też na odpowiedź z Urzędu Miejskiego w tej sprawie, który poinformowali o całej sytuacji. Do sprawy, wrócimy. Aleksander Karwowski

Tagi