Wywiad „Przemian”
„Praca z ludźmi zawsze dawała mi satysfakcję”
Po blisko osiemnastu latach na stanowisku wójta Tadeusz Bąkowski, gospodarz gminy Kiszkowo nie będzie ubiegał się o reelekcję. O tym, jak dzisiaj spogląda na minione lata, o dużych i małych inwestycjach, sytuacji finansowej gminy, a także o powodach podjętej decyzji z wójtem Tadeuszem Bąkowskim rozmawia Kinga Strzelec.
Do wyborów samorządowych, a tym samym do zakończenia obecnej kadencji, pozostało już niewiele czasu. Powoli mija też czwarta kadencja na stanowisku wójta gminy Kiszkowo. Pan już oświadczył, że nie będzie się ubiegał o reelekcję. Dlaczego?
– Rzeczywiście, decyzja o tym, że nie będę kandydował, została przeze mnie podana do publicznej wiadomości 5 stycznia, podczas koncertu noworocznego, na którym było około pięciuset mieszkańców. Chciałem, żeby mieszkańcy usłyszeli tę wiadomość bezpośrednio ode mnie. Pracuję trzydzieści trzy lata w samorządzie: piętnaście lat jako sekretarz, osiemnasty rok jako wójt gminy. Wiek ma swoje prawa, podkreślam to przy każdej okazji, tak jak podkreślałem, że siła jeszcze jest, ale kadencja trwa pięć lat, stąd też myślę, że młodsi zrobią to lepiej ode mnie. To jest moja samodzielna decyzja.
Chciałabym, abyśmy na początku podsumowali to, co było, skupiając się przede wszystkim na kadencji, która właśnie upływa. To chyba kadencja wyjątkowa, jedna z trudniejszych, przede wszystkim dlatego, że trwała w niełatwych czasach – pandemia, rosnąca inflacja, wojna w Ukrainie. Jak pan dzisiaj spogląda na ostatnie lata?
– Jeżeli chodzi o podsumowanie wszystkich tych kadencji mojej pracy, a w sposób szczególny tej ostatniej kadencji, pięcioipółletniej, to rzeczywiście ona była z tych wszystkich najbardziej wymagająca. Nikt z nas nie spodziewał się po pierwsze: pandemii, po drugie: takiej eskalacji konfliktu zbrojnego za wschodnią granicą.
Pierwsza sprawa to pandemia. Tutaj musieliśmy sobie radzić przede wszystkim z tym, żeby nie ucierpieli mieszkańcy, czy żeby w jak najmniejszym stopniu ucierpieli. Oczywiście te główne działania należały do rządu; my je akceptowaliśmy, podporządkowywaliśmy się im, staraliśmy się rozmawiać również z tymi, którzy mieli problem z tym, żeby się podporządkować, ponieważ wszystkie te działania były podejmowane dla dobra, dla ratowania zdrowia i życia wszystkich mieszkańców. Wszyscy wówczas byliśmy jednakowo narażeni. Mogę podkreślić, że daliśmy radę i z tego też mogę być zadowolony i dumny, jak i ze swoich pracowników, bo przecież to była praca zdalna: część pracowników pracowała na miejscu, a część w trybie zdalnym. Niemal wszyscy przechorowaliśmy Covid – 19 z takim skutkiem, że wróciliśmy z powrotem do pracy.
Druga trudna sprawa, która komplikowała dość mocno sytuację, to było przyjęcie wielu uchodźców z Ukrainy, którzy musieli uciekać z tych najbardziej zagrożonych terenów. Tutaj muszę podkreślić, że reakcja mieszkańców – chęć niesienia pomocy, udzielenia schronienia – była rewelacyjna. Muszę powiedzieć, że mamy wielkie serducha, kiedy inni ludzie są w potrzebie. Jeszcze do tej pory gościmy tutaj ludzi z Ukrainy, myślę, że niektórzy już na dobre znaleźli tutaj swój dom i zostaną tutaj na zawsze. Czują się tutaj dobrze, czują się tutaj jak u swoich.
Te dwie sprawy rzutowały na całą kadencję, niemniej niezależnie od tego, gmina musi funkcjonować i musi się rozwijać. Stąd wiele inwestycji zostało rozpoczętych, choć to też był trudny czas, bo pandemia i konflikt na Ukrainie spowodowały, że koszty wykonywania usług, koszty pracy, koszty realizacji zadań, bardzo mocno wzrosły, prawie o 100% w stosunku do tego, co było przed pandemią i przed konfliktem. To było duże wyzwanie finansowe, któremu sprostaliśmy. Bardzo duże wsparcie uzyskaliśmy ze środków Polskiego Ładu – to jest jedna z form realizacji inwestycji z dofinansowaniem pozabudżetowym.
Przez ten czas blisko osiemnastu lat jako gmina Kiszkowo pozyskiwaliśmy środki unijne z każdego możliwego źródła, czy to z Programu Obszarów Wiejskich, Regionalnego Programu Operacyjnego, Odnowy Wsi, Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg – tzw. „schetynówek”. To wszystko spowodowało, że tylko w ostatniej kadencji, przez te pięć lat, ponad 40 mln zł środków zewnętrznych zostało zainwestowanych w gminę Kiszkowo. Niektóre projekty, które objęte są dofinansowaniem, są realizowane lub rozpoczynamy je w tym roku i skończą się w roku przyszłym. Tych inwestycji jest bardzo, bardzo dużo.
Patrząc na ten czas czterech kadencji, o których inwestycjach warto w tym miejscu wspomnieć?
– Są takie inwestycje, które dają mi szczególną satysfakcję. Początek mojej pierwszej kadencji, kiedy wybory były 12 listopada 2006 roku, przejmowałem gminę gdy rozpoczęta była budowa hali widowiskowo – sportowej, pierwszej pełnowymiarowej hali widowiskowo – sportowej w powiecie gnieźnieńskim. Kończyłem tę budowę, hala została oddana do użytku 31 maja 2007 roku. Wówczas to była inwestycja, która kosztowała 5,5 mln zł, a budżet gminy wynosił 13 mln zł. Proszę sobie teraz wyobrazić, ile środków zostało zaangażowanych na tę inwestycję. Zaciągnęliśmy pożyczkę w wysokości tylko 600 tys. zł. To dało największą satysfakcję, bo wówczas nasi gimnazjaliści z całej gminy mieli zabezpieczone zajęcia w warunkach wręcz luksusowych. Kiedy wyjeżdżali do szkół średnich, nie mieli kompleksów, czuli się wspaniale i trafiali na warunki, które były co najwyżej podobne.
Kolejne duże wyzwanie, to 2010 rok, kiedy wpłynęły pierwsze poważne środki unijne na infrastrukturę. Wówczas budowaliśmy oczyszczalnię w Sławnie wraz z kanalizacją kilku miejscowości. Inwestycja kosztowała 10,5 mln zł, a budżet gminy wynosił 17 mln zł. A przy tym jeszcze inne inwestycje nie mogły ucierpieć. Wówczas, w latach 2010 – 2011, realizowaliśmy inwestycje na łączną kwotę około 20 mln zł i natychmiast to się spotkało z reakcją Najwyższej Izby Kontroli, która skontrolowała nas: skąd my mamy te pieniądze, czy nie zaciągamy pożyczek w parabankach. Wtedy tworzyłem taki budżet, który pozwalał w ciągu tych dwóch lat realizować tak wielkie inwestycje. To wszystko zostało zakończone i to też przyniosło mi wielką satysfakcję. Zawsze podkreślałem, że to była najbardziej kosztowna inwestycja w historii gminy.
W roku 2022 rozpoczęliśmy inwestycję, która wszystkie te poprzednie przebiła kwotą finansową – modernizację oczyszczalni ścieków w Kiszkowie. To jest inwestycja, która kosztuje 24 mln zł, przy budżecie gminy z 2022 roku na poziomie 30 mln zł. To było potężne wyzwanie. Do tego również dochodziło wiele innych inwestycji.
Przez te niespełna osiemnaście lat na terenie gminy Kiszkowo udało się wybudować prawie 50 kilometrów nowych dróg gminnych, ponad 10 kilometrów dróg powiatowych – wspólnie finansowanych przez gminę i powiat, około 6 kilometrów dróg wojewódzkich – z resztą kolejne inwestycje na drogach wojewódzkich będą prowadzone. Bardzo duży nacisk kładłem przez te lata na to, by rozwijały się nasze małe miejscowości, sołectwa. Gmina od początku, gdy tylko prawo pozwalało, utworzyła fundusz sołecki. Z tego funduszu sołeckiego sołectwa korzystają bardzo racjonalnie, ale też staramy się, by to sołectwa również pozyskiwały środki zewnętrzne, wspomagając tym samym swoje miejscowości. Mieszkańcy sami odnawiają, czy realizują to, czego czasami my nie zauważymy i nam wydaje się może mało potrzebne, mało racjonalne, czy w ogóle niepotrzebne, a dla mieszkańców jest to bardzo ważne.
Dużo mówimy o dobrych rzeczach. Ale proszę powiedzieć, czy przez te blisko osiemnaście lat bywały takie momenty, kiedy Pan sobie myślał „mam dość”. Czy w tym czasie pojawiały się takie problemy, które były wyjątkowo trudne do rozwiązania, z którymi gmina się borykała i które zniechęcały do dalszego działania?
– Problemy są codziennie. Jeżeli podejmujemy się takiego wyzwania, jakim jest szefowanie gminie, żeby dobrze to robić, to swoje ego trzeba schować do szuflady i zająć się tym, czego oczekują mieszkańcy. Papierkiem lakmusowym jest to, w jaki sposób sobie radzisz z problemami, które wydają się niemożliwe do rozwiązania, a jednak potrafisz je rozwiązać. Takich sytuacji było wiele. One mnie nigdy nie zniechęcały, wręcz nakręcały mnie jeszcze do dalszej pracy. Chociaż były trudne i często musiałem trochę poskromić swoje emocje.
W jakim stanie finansowym zostawia Pan gminę?
– W bardzo dobrej kondycji finansowej. W tej chwili mamy na tę dużą budowę, o której wspominałem – modernizację oczyszczalni ścieków, zaciągniętą pożyczkę z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w wysokości 2 mln 990 tys. zł, z czego w tym roku już jest spłacone około 300 tys. zł. Zobowiązanie gminy jest na poziomie około 5%, gdzie 60% jest dopuszczalne. Przygotowując gminę do tego zadania, tak budżety poprzednich lat były przez nas konstruowane, żeby w 2022 roku, na koniec, zadłużenie gminy wynosiło 0. I to się udało. Wówczas mieliśmy furtkę otwartą po to, żeby ewentualnie zaciągnąć zobowiązanie z WFOŚiGW nawet do 10 mln zł. Ona była niepotrzebna, ale taką furtkę sobie zostawiliśmy. Przekazując na koniec kwietnia gminę, będę mógł powiedzieć kolejnemu wójtowi: panie wójcie, zobowiązania są na poziomie 4,5-5%. Ale też zostawiam nadwyżkę finansową, która na początku roku wyniosła 4 mln zł.
Z jednej strony bardzo dobra sytuacja finansowa gminy, uznanie mieszkańców i współpracowników, z drugiej strony – obiecujące perspektywy, przed którymi staną samorządy w najbliższym czasie, myślę tutaj Krajowym Planie Odbudowy, czyli szansie na duże środki finansowe, być może na kolejne inwestycje. Nie jest trochę żal zostawiać gminę w takim momencie?
– Żal jest zawsze. To jest chyba naturalne. Kto choć trochę jest uczuciowy, to zawsze ma żal. Tutaj zostawiłem dużą część swojego życia. Zanim rozpocząłem pracę w samorządzie, to miałem siedemnastoletni epizod w Spółdzielni Kółek Rolniczych, tam też była praca z ludźmi, niezwykle wymagająca, niezwykle odpowiedzialna. Ale praca z ludźmi zawsze dawała mi satysfakcję. Żal – tak, nie ukrywam jest mi żal. Ale też czuję wielką satysfakcję, bo to miłe jak podczas spotkań, podczas zebrań wiejskich, podchodzi mieszkaniec, mieszkanka i mówi: panie wójcie, dziękujemy za te lata.