Przejdź do treści głównej

Strajk w Jeremiasie

Strajkujący pod magistratem: „Prezydencie! Zaangażuj się w dialog!”

Trwa już 5. tydzień strajku części załogi gnieźnieńskiego zakładu firmy Jeremias. Strajkujący zniecierpliwieni jego długością mówią o próbie „wzięcia strajku głodem” i wzywają prezydenta miasta, by ustalenia, które padły na nadzwyczajnej sesji Rady Miasta dotyczące sporu, zostały w końcu wdrożone i rozpoczął się konstruktywny dialog. Od czasu posiedzenia samorządu minęły dwa tygodnie, ale Stary Ratusz ciągle nie stał się areną dialogu, który powinien w końcu zbliżyć strony do porozumienia.

Spontaniczny wiec pod Urzędem Miejskim, w poniedziałek 30 czerwca, miał być pokazem determinacji strajkujących i apelem do włodarza miasta o realizację ustaleń sprzed dwóch tygodni, kiedy Michał Powałowski zaoferował mediację między stronami sporu, co uzyskało wsparcie radnych ponad podziałami. Wybrali oni po swoim przedstawicielu z każdego klubu radnych. W ocenie związku zawodowego, sytuacja w zakładzie się pogarsza, a do pracy są przyjmowani pracownicy agencyjni, którzy zastępują strajkujących. W ich ocenie to łamanie prawa. Strajkujący domagali się też wyjaśnienia informacji, które do nich docierają, że do mediacji prezydent chce też włączyć pracowników z Jeremiasa, którzy nie są stroną sporu. Dla strajkujących to niedopuszczalne, bo tylko związek ma do tego prawo. – Powaga urzędu zobowiązuje do przestrzegania prawa – przekazywał pod magistratem Bartosz Kurzyca z OZZ Inicjatywy Pracowniczej. Jak dodał, wszyscy są pod presją amerykańskiej firmy prawniczej reprezentującej zakład, ale nie można się jej dać złamać. – Apelujemy, żeby prezydent czuł się gospodarzem tego miasta i reprezentował jego interesy – dodał związkowiec. Kilkudziesięciu pracowników domagało się od prezydenta mediacji w ramach sporu zbiorowego, czyli pomiędzy jego stronami, a nie innymi podmiotami, które chcą teraz włączać się do rozmów. Wzywali prezydenta do zejścia do nich i przekazania im swojego stanowiska, odnoście „największego strajku w III RP w Gnieźnie” – jak chórem podkreślali. „Zapraszamy” – skandowano pod budynkiem magistratu. Jak wymieniał B. Kurzyca, pod fabryką strajkujących odwiedzali już parlamentarzyści, radni, ministrowie, ale nie było tam prezydenta. – To jest spór o przyszłość tego miasta – podkreślał.

Ale prezydent do wiecujących nie mógł wyjść. W tym czasie on i jego zastępcy wypełniali swoje obowiązki poza magistratem. Sam M. Powałowski brał udział w szkoleniu w „eSTeDe”. Mimo to, przedstawiciele załogi chcieli w urzędzie spotkać się z osobami decyzyjnymi i dowiedzieć się, kiedy ruszą obiecane mediacje ze strony samorządu. W zastępstwie prezydentów przyjęli ich Tomasz Gadziński, Sekretarz Miasta oraz Anna Dzionek, dyrektor wydziału Gabinet Prezydenta. Po trwającej kilkadziesiąt minut rozmowie strona związkowa przekazała, że dalsze rozmowy „techniczne” w sprawie organizacji mediacji mają zostać podjęte jeszcze w tym tygodniu, ale jednocześnie obawiają się i mają takie przekonanie, że osoby przeszkolone do prowadzenia negocjacji i najlepiej zorientowane mogą zostać z nich odsunięte. – To prowadziłoby do kapitulacji – nie kryli zaskoczenia. W ich ocenie są dwie jasne strony sporu, a strona związkowa gotowa jest do rozmów w jednym budynku, w osobnych pokojach, jeśli tego wymagać będą osobiste urazy. Mariusz Piotrowski, lider strajku zaapelował do firmy, by do rozmów z załogą skierowała Janusza Borzycha, członka zarządu firmy. Kilka lat temu w zakładzie był już spór zbiorowy i został on zakończony kompromisem po zaledwie trzech spotkaniach. Negocjacje prowadził właśnie J. Borzych. Protestujący nie kryli po spotkaniu w magistracie obaw, że linia prezydenta jest zbieżna z linią wytyczoną Jeremiasowi przez jego firmę doradczą, ale nie tracą optymizmu co do możliwości osiągnięcia kompromisu.

Z kolei Anna Dzionek zapewniła po spotkaniu, że prezydent nie skłania się do przyjęcia żadnej linii w tym sporze. – Ma czyste intencje. Zależy mu, tak jak wszystkim mieszkańcom Gniezna, by konflikt ten i spór zbiorowy zostały zakończone i dwie strony się dogadały i doszło do porozumienia – przekazała mediom. Zaprzeczyła też, by po nadzwyczajnej sesji Rady Miasta nic się w sprawie mediacji nie działo. – Doszło do dwóch spotkań. Prezydent zaprosił przedstawiciela związku zawodowego oraz dyrektora zakładu. Miało się odbyć trzecie spotkanie z przedstawicielem załogi, ale do tego spotkania jeszcze nie doszło. Panowie chcieli dowiedzieć się, czy do tego trzeciego spotkania doszło i czy zapowiadane na sesji spotkanie w obecności radnych z powołanego zespołu dojdzie do skutku. Ono jest oczywiście planowane. Przedstawiciele strajkujących przekazali też wątpliwości, że pracujący pracownicy nie są częścią sporu. Przekażemy je panu prezydentowi – powiedziała dyrektor i dodała, że nie wiadomo czy planowane trzecie spotkanie z niestrajkującą częścią załogi dojdzie do skutku, czy jednak strony przejdą już do mediacji. Anna Dzionek rozwiała też wątpliwości strajkującej załogi, że miało dojść do odsunięcia jednego z radnych z zespołu mediacyjnego powołanego na specjalnej sesji. – Nic takiego nie miało miejsca. Powód był absolutnie prozaiczny. Jeden radny z członków zespołu był nieobecny. Wrócił już z urlopu i termin spotkania będzie ustalony – przekazała. W skład zespołu wchodzą: Natasza Szalaty (PiS), Tomasz Dzionek (Koalicja dla Pierwszej Stolicy) oraz Paweł Kamiński (Ziemia Gnieźnieńska). Zatem spotkanie – nazwijmy je „przedmediacyjne”, między stronami odbyć się ma w tym tygodniu.

Tagi