Przejdź do treści głównej

150 lat parowozowni

Bądźmy dumni z naszej parowozowni! (póki jest). 150 lat dziedzictwa techniki!

Dla wielu gnieźnian to wspomnienie osób bliskich – kolejarzy, pracowników kolejowych i administracyjnych. W szczytowym okresie pracowało w zakładzie przy ul. Składowej aż 3000 osób! Od czasu dociągnięcia żelaznych dróg do Gniezna, te, szybko stało się „miastem kolejarzy” i jednym z najważniejszych punktów na kolejowej mapie Prus czy Polski. Choć kolejne pokolenia podtrzymywały wysoką rangę tego punktu, to od 2009 roku pary z parowozu potężne wachlarzownie nie „poczuły”, a od 2012 roku nie wydobywa się z tych wnętrz charakterystyczny stukot pracujących w nich ludzi. Dziś, dzięki pasjonatom, możemy jeszcze cieszyć się tymi obiektami i świętować 1,5 wieku ich istnienia, ale jak długo to potrwa?

To okazja jakich mało. Jeden z najcenniejszych i najciekawszych zabytków miasta obchodzi 150 lat swojego istnienia. Godna i dumna rocznica wprowadza jednak klimat nostalgii za tym, co było tutaj przez dekady. Dziś, w części zawalająca się hala wachlarzowa od strony wiaduktu, to smutny widok i niestety – dzisiejszy obraz tego potężnego obiektu. Gdyby nie gigantyczna praca gnieźnieńskich pasjonatów ze stowarzyszenia Parowozownia Gniezno, którzy w miarę sił i skromnych środków dbają o te mury i nie są obojętni na postępujące zaniedbania właścicielskie PKP S.A., dziś, być może, nie byłoby już czego świętować. A jeszcze mamy co i mamy czym się cieszyć. Dwudniowe obchody rocznicowe jeszcze raz to udowodniły. Gnieźnianie kochają swoją parowozownię i zawsze kiedy jest ku temu okazja, tłumnie ją odwiedzają. Tak było i tym razem. Nawet kiepska pogoda początku lipca nie przeszkodziła, by wpaść do staruszki i dotknąć murów, które są największym dziedzictwem techniki. To obiekt wyjątkowy na skalę światową! Jedyne takie miejsce, które w całym kompleksie posiada wszystko to, co potrzebne do obsługi parowozów! Dziś, już tu pary nie ma, ale Patryk Kuliński, prezes opiekującego się parowozownią stowarzyszenia nie traci wiary, że ona kiedyś tu wróci. Inaczej cała ta syzyfowa praca dziesiątek wolontariuszy poszłaby na marne. – Parowozownia, mimo tego, że jest w coraz gorszym stanie, jest przez nas ratowana i staramy się, by to życie i para z tych kotłów parowozów mogły tu wrócić – mówił chwilę pod inauguracji uroczystości, 12 lipca. Po cichu wielu miłośników kolei i historii liczyło, że na tak dostojny jubileusz do Gniezna przyjadą właściciele obiektu i przywiozą jakiś godny tej rocznicy prezent w postaci choćby środków na sukcesywne ratowanie tego co się rozpada, ale tu mogli poczuć zawód. 22 zabytkowe budynki, 8 hektarów terenu, dwie potężne wachlarzownie, dwie obrotnice i mnóstwo innych urządzeń musi polegać na członkach stowarzyszenia. – Tu potrzebna ogromnych środków, ogromnych inwestycji i to jest zadanie dla naszego państwa – zauważa Kuliński i ma tu dużo racji. Z roku na rok, niestety, te koszty renowacji rosną, a polska kolej rozwija się w szybkim tempie. Parowozownia niestety, jest jednak na uboczu tych zmian.

Kilka lat temu był pomysł utworzenia tutaj Narodowego Muzeum Kolejnictwa. Mimo szumnych zapewnień polityków z różnych stron, były to tylko puste obietnice. Klasa polityczna nie dźwignęła takiego zadania, a narodowy tabor kolejowy niszczeje pod gołym niebem w Warszawie. Do takich historii – niestety, jesteśmy już przyzwyczajeni. Co prawda, co jakiś czas „wychodzą” w przestrzeń medialną „przecieki”, że w sprawie parowozowni rozmawia się w ministerialnych gabinetach i jakieś pomysły na zagospodarowanie obiektów są, ale do takich sygnałów zdążyliśmy od czasu zamknięcia obiektu przywyknąć. – Nie ma woli politycznej, by to miejsce ratować, a my mamy ograniczone możliwości, by tak rozległy teren ogarniać i nim zawiadywać. Robimy wszystko, by te budynki się nie zapadły. Promujemy parowozownię, oprowadzamy po niej turystów, współpracujemy z szeregiem instytucji, ale jest to za mało, by tak duży obiekt uratować – zauważa gorzko prezes stowarzyszenia. Mimo trudnych emocji dla wszystkich, którym parowozownia leży na sercu, turyści i gnieźnianie cieszyli się jej przestrzeniami znakomicie! Mnóstwo atrakcji, które przygotowali organizatorzy, na nowo tchnęły tak potrzebnego tutaj ducha życia. Były przejażdżki potężną lokomotywą spalinową, możliwość zwiedzenia składu Elf samorządowej spółki Koleje Wielkopolskie, zmagania drezynami, symulator kabiny maszynisty, pyszna strefa gastronomiczna Koła Gospodyń Wiejskich ze Szczytnik Duchownych oraz wystawy plenerowe i inscenizacyjne. Nie brakło też cyklicznego oprowadzania historycznego po obiekcie.

Cieszymy się tym, co mamy. Jak zauważa Michał Powałowski, prezydent Gniezna, w sprawie przyszłości parowozowni rozmawiał z ministerstwem infrastruktury parokrotnie. Usłyszał on, że są plany wobec tych obiektów, ale to pozostaje w gestii właściciela, czyli narodowej spółki kolejowej i sfer rządowych. – Nie lubię rzucać słów na wiatr, żeby deklarować coś, co się nie zadzieje, bo to zawsze jest decyzja polityczna – przyznaje włodarz miasta. – To jest świetne miejsce na stworzenie polskiego muzeum kolejnictwa, a hale wachlarzowe są unikatem na skalę europejską. Mamy zabytkowy drewniany żuraw węglowy. To wszystko tutaj jest i przy zaangażowaniu odpowiednich środków finansowych oraz chęci, można to restaurować – zauważa. Jak dodaje, samorząd jest gotowy do współpracy z właścicielem, ale samego miasta nie stać na ratowanie zabytku. – Przy budżecie miasta 400-milionowym, wyłożenie 200-300 milionów na odnowienie tych budynków, jest zbyt trudne. Wiem, że jest wola w ministerstwie i mam nadzieję, że to się ziści, zadzieje i będziemy cieszyć się z tego miejsca – nie kryje nadziei prezydent. Choć rano czekano na odwiedziny parowozowni przez Piotra Malepszaka, wiceministra infrastruktury odpowiedzialnego za polską kolej, to gnieźnianin z pochodzenia jednak odwołał swój przyjazd na jubileusz. Mimo to, dzięki wysiłkom stowarzyszenia i jego wolontariuszy – duch kolei i pokoleń kolejarzy znów zagościł na kilka chwil w te mury. Oby pozostał w nich już na stałe. Tego sobie i parowozowni życzmy.

Tagi