Magia świąt w oczach przedstawicieli władz Powiatu Gnieźnieńskiego
Święta Bożego Narodzenia mają w sobie niezwykłą moc – potrafią zatrzymać czas, przywołać najpiękniejsze wspomnienia i połączyć ludzi ponad codziennością.
Przedstawiciele władz Powiatu Gnieźnieńskiego w rozmowie z Kingą Strzelec podzielili się obrazami z dzieciństwa, rodzinnymi rytuałami i refleksjami o tym, co w tym czasie tak naprawdę jest najważniejsze.
Tomasz Budasz, starosta powiatu gnieźnieńskiego:
Święta od zawsze kojarzą mi się z magiczną atmosferą – tą otuloną śniegiem, mrozem i ciepłem rodzinnego domu. W mojej rodzinie pielęgnowaliśmy zwyczaj ubierania choinki w samą Wigilię. Dom wypełniał się wtedy bliskimi: rodzicami, dziadkami, rodzeństwem i całą najbliższą rodziną. Po wieczerzy dołączało do nas jeszcze kuzynostwo. Nie brakowało wspólnego śpiewania kolęd, radości z upominków i przede wszystkim pójścia razem na pasterkę, która rozpoczynała się o północy. To wszystko tworzyło wyjątkowy charakter Bożego Narodzenia – tak różny od dzisiejszego pośpiechu i komercyjnego zgiełku. Wspominam tamten czas z ogromnym sentymentem.

Łukasz Scheffs, wicestarosta powiatu gnieźnieńskiego:
Pierwsze co pamiętam to zapach. Przemieszany ze sobą cudowny zapach cytrusów i klasycznej (dziś chyba nawet nie można jej kupić) pasty do podłogi. I widok za oknem z sypialni rodziców – śnieg. O niego też coraz trudniej. To moje pierwsze Święta, pierwsze ich wspomnienie.

Daria Benke, etatowy członek Zarządu Powiatu Gnieźnieńskiego:
Pamiętam, że każdego roku nie mogliśmy doczekać się wigilii. Chcieliśmy, aby była „już teraz, zaraz”. W domu było nas pięcioro rodzeństwa, więc prezenty nie były bogate, ale za to zapamiętane na długo. Mama zawsze dbała o to, by każdy z nas otrzymał choć drobny upominek. Nieodłącznym elementem świątecznych przygotowań było oczywiście przyrządzanie i podjadanie wigilijnych dań, do dziś widzę nas wszystkich pochylonych nad miską sałatki. Później najważniejsze – wigilijny stół, rozmowy, bliskość i radość, które wypełniały cały dom.

Radosław Sobkowiak, nieetatowy członek Zarządu Powiatu Gnieźnieńskiego:
Moje dzieciństwo i wszelkie wspomnienia związane z Bożym Narodzeniem to był radosny czas. Jako kilkuletni chłopiec razem z rodzeństwem ubierałem przyniesioną z lasu choinkę, a z potłuczonych przypadkiem bombek robiłem brokat i wyklejałem nim papierowe ozdoby. Przy stole wigilijnym zasiadała cała rodzina, a świąteczne potrawy były zawsze liczone i było ich dokładnie 12, choć na ogół przygotowywało się ich dużo więcej. Jako dziecko zawsze niecierpliwie wyczekiwałem pierwszej gwiazdki. W moim domu był to moment, w którym wysyłano dzieci do innego pokoju, by wypatrywać jej w oknie. Wtedy dorośli podrzucali ukradkiem pod choinkę prezenty.