Rozmowa „Przemian”
„Konsekwentna presja ma zawsze sens, tak jak konsekwentna praca”

Z posłem Michałem Kołodziejczakiem (Agrounia) o wydarzeniach, które w ostatnim czasie przyciągnęły uwagę mieszkańców nie tylko Gniezna, ale całego kraju – przede wszystkim o sytuacji w Jeremiasie, ale też o problemach, z którymi borykają się rolnicy z terenu powiatu gnieźnieńskiego, rozmawia Kinga Strzelec.
Poniedziałek, 14 lipca 2025 rok – to data, która zapisze się w historii. Tego dnia zakończył się strajk pracowników w Jeremisie. Przez 41 dni kilkudziesięciu robotników oddziału fabryki produkującej systemy kominowe walczyło o swoje postulaty, a o proteście w Gnieźnie dowiedziała się cała Europa. W końcu udało się dojść do porozumienia. Pan od początku wspierał załogę pracowniczą?
– Trzymałem cały czas rękę na pulsie, a moi współpracownicy – najczęściej podczas moich stałych wizyt w regionie – informowali mnie na bieżąco jak sytuacja się rozwija.
Zaangażował się Pan również bezpośrednio w mediacje? W jaki sposób, jak to wyglądało?
– Ze swojego doświadczenia wiem, że mediacje zaczynają się wówczas kiedy strony konfliktu są już zmęczone, a szala nie przechyla się na żadną ze stron. Zazwyczaj dopiero wówczas strony siadają do rozmów, a po nieudanym dialogu następuje eskalacja, której nikt – mieszkańcy, radni i ja – bardzo nie chcieliśmy. To mogło się źle skończyć zarówno dla protestujących, jak i dla wizerunku miasta i mojego okręgu. Zaangażowałem się więc dopiero wtedy, gdy sytuacja dojrzała i istniało bezpieczeństwo, że strajkująca załoga przegra. Dlatego też spotykałem się ze strajkującymi, a potem wraz z liderem strajku ustalaliśmy z prezydentem Gniezna jak doprowadzić do „szczęśliwego” dla załogi rozwiązania. Rozmawiałem też z dyrektorem Jeremisa. To była twarda, męska rozmowa. Rekomendowałem, żeby pilnie cofnął się o krok. Więcej nie powiem – niech za wyjaśnienie starczy stwierdzenie: nie jestem grzecznym chłopcem… dla mnie liczy się konkret, a nie opowieści o sielskim sadzeniu grochu. Ściemniania nie znoszę.
Strajk kończy się porozumieniem, który wydaje się być satysfakcjonujący obydwie strony. Czyli presja i determinacja ma sens?
– Konsekwentna presja ma zawsze sens, tak jak konsekwentna praca. Strajkująca załoga była konsekwentna, a jednocześnie – co jej rekomendowałem – rozważna. Strajk – i może być to dla wielu mniej doświadczonych w meandrach polityki paradoksalne – łatwiej zacząć niż zakończyć zwycięstwem.
Informacje o wydarzeniach związanych z sytuacją w Jeremiasie obiegły całą Polskę, a nawet i Europę. Ale doskonale wiemy, że ta sytuacja nie jest odosobnioną. Pan, jako parlamentarzysta, obserwuje podobne zjawiska na terenie całego kraju?
– Obserwuję przede wszystkim jedno: aspiracje pracujących Polaków znacząco wyprzedzają stan świadomości klasy politycznej, ale też pracodawców. Spójrzmy nasz okręg – przecież wiele naszych miast i miasteczek pustoszeje, bo ludzie ciągną ku lepszemu. Praca musi się opłacać, a Polacy czuć się w niej doceniani i bezpieczni.
Czy w związku z tymi wydarzeniami, nie tylko z Gniezna, planowane są jakieś rozwiązania systemowe? Może warto byłoby przyjrzeć się sytuacji związkowców, pracowników i podjąć działania zmierzające po pierwsze, do tego, żeby praca się opłacała, a co się z tym wiąże – żeby zapewnić polskiemu pracownikowi parasol ochronny, który pozwoli mu na poczucie bezpieczeństwa i zachowanie godności.
– Ależ będzie to wszystko… i to już niedługo. Normą będą – tak jak na zachodzie – układy zbiorowe, nastąpi wzrost partycypacji załóg w zyskach i zarządzaniu zakładami pracy. Ostracyzm, który otacza bezrobotnych, zniknie – bo to są ludzie aktywni i, jak wskazuje definicja prawna, aktywnie poszukujący pracy. Do polityki wchodzi nowe pokolenie, które nie pozwoli, żeby ktoś, kto posiada więcej sił i środków, wchodził Polkom na głowę
Tematyką wiodącą dla Pana jest przede wszystkim rolnictwo. Dlatego chciałabym poświęcić chwilę rozmowie również na ten temat. Ale też lokalnie. Spotyka się Pan z rolnikami z terenu powiatu gnieźnieńskiego?
– Temat rolnictwa, ciężkiej pracy rolników, leży u podstaw mojej aktywności publicznej, Ulica, blokada, droga to moja trybuna, z której nigdy nie zszedłem. Nasz okręg jest rolniczy i tu jak w soczewce widać wszystkie wyzwania, które stoją przez polskim rolnictwem, o których często rozmawiam z rolnikami podczas dyżurów w moich biurach poselskich na terenie okręgu.
Z jakimi problemami zgłaszają się rolnicy do Pańskiego biura?
– Chociażby rok temu był w naszym okręgu problem z uprawami, które zostały zniszczone przez grad. Razem z samorządowcami pojechałem do rolników, by zobaczyć jak wygląda sytuacja w poszczególnych wioskach, następnie gminy oszacowały straty u rolników, by wystąpić o odszkodowania do wojewody. Od początku do samego końca pilnowałem tej sprawy, finalnie rolnicy dostali odszkodowania, a nie było to oczywiste. Problemy z ASF – to też temat ciągle aktualny. Pamiętam dużą ilość protestów i rozmowy o zielonym ładzie czy handlu z Ukrainą. Są też sprawy związane z nieopłaconymi fakturami przez nieuczciwe firmy, czy trudności z budową chlewni i kurników. Tematów i rozmów z rolnikami mam bardzo dużo. Nie jest tajemnicą, że sprawy rolnicze są mi bardzo bliskie.
W ostatnim czasie w powiecie gnieźnieńskim pojawiły się dwie sprawy, które spędzają sen z powiek rolnikom. Po pierwsze to sprawa konieczności podjęcia pilnych działań dla poprawy sytuacji hydrologicznej. Obserwowane od lat zjawiska spadku poziomu wód, zaniku drobnych cieków oraz osuszania siedlisk podmokłych prowadzą do trwałego pogorszenia warunków przyrodniczych i gospodarczych. W tej sprawie pojawił się nawet apel Rady Powiatu Gnieźnieńskiego, by niezwłocznie podjąć jakieś działania. Czy temat jest Panu znany i czy miałby Pan jakieś propozycje, jak zapobiec zagrożeniu?
– Temat znam bardzo dobrze z kampanii, ale też z rozmów z mieszkańcami. Moja odpowiedź jest taka: musimy przestać marnotrawić wodę i zacząć ją zatrzymywać. W ciągu zaledwie pierwszej doby ostatniej fali intensywnych opadów na Polskę spadło – jak donoszą specjaliści, ale i popularne portale meteorologiczne – przeszło 17 bilionów litrów wody, które mogłyby wypełnić koryto Wisły aż 22 razy lub 7 milionów basenów olimpijskich. My tę wodę musimy zatrzymywać, zacząć spiętrzać. Nie ma niestety w przestrzeni publicznej atrakcyjnej opowieści na ten temat. Mówi się o wysokich kosztach, niskiej wydajności małych elektrowni wodnych oraz wymogach środowiskowych, tak jakby ochrona środowiska była oderwana od człowieka i jego potrzeb, a dbanie o przyrodę było czymś trudnym i nie zaprojektowanym na miarę przeciętnego człowieka. Zapomina się natomiast o wodzie potrzebnej do życia ludzi, roślin i zwierząt oraz korzyściach niematerialnych, na przykład o turystyce nad nowo wybudowanymi zbiornika. Ministerstwo Środowiska pod rządami Polski 2050 było – co pokazała ustawa wiatrakowa- zbytnio zideologizowane. Po rekonstrukcji rządu, na co mam nadzieje, to się zmieni i kwestia niedoboru wody, także w naszym regionie stanie się priorytetowa.
Drugim protestem, wystosowanym przez Radę Powiatu Gnieźnieńskiego, był sprzeciw wobec zmian, które proponowało Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Chodzi o wprowadzenie nowego modelu łowiectwa i ograniczaniu możliwości wykonywania polowań. Według tych, którzy protestują, zmiany wprowadzają ograniczenia np. względem braku możliwości np. odstrzału dzików. I tu się zatrzymajmy. Pamiętamy bowiem co się działo przed rokiem, również na terenie powiatu gnieźnieńskiego. Myślę tutaj o ASF. Czy w tej sprawie podjął Pan jakąś interwencję?
– O konieczności zmniejszenia populacji dzików mówiłem zawsze. Nie słuchano. Dziś uważam, że trzeba iść dalej i odważniej. Na terenie Polski trzeba pozostawić wyłącznie kilkadziesiąt zdrowych stad zarodowych dzików, których rozród i zdrowie będzie monitorowane. Rolnicy z naszego regionu ponieśli zbyt duże straty, żeby dalej opóźniać działania. To jest po prostu konieczność. Dużo czasu spędziłem na rozmowach z Główną Weterynarią, jednak finalne decyzje należą do Ministra Rolnictwa i Ministra Środowiska, szkoda, że oni nie czują tego z czym zmagają się nasi rolnicy.
Rolników z terenu powiatu gnieźnieńskiego, przede wszystkim okolic Kiszkowa, niepokoi również brak rozwiązań względem dzikiego ptactwa, w tej konkretnej gminie – żurawia. Te ptaki od lat żerują na polach, powodując bardzo duże szkody w uprawach. Żuraw nie jest ptakiem łownym, jest ptakiem chronionym i w okresie lęgowym nie można go nawet płoszyć. Czy w tej kwestii zostały lub czy będą podjęte jakieś konkretne działania?
– Jestem zwolennikiem dbania o przyrodę, jak każdy normalny rolnik. To my tworzymy krajobraz. Bez naszej pracy nie byłoby pól z żurawiami, których w Polsce jest coraz więcej. Sprawa powinna być rozwiązana polubownie i pragmatycznie. Tam gdzie występują duże skupiska tych ptaków rozsądne odszkodowania dla rolników powinny przysługiwać z automatu. Zobaczymy czy PSL, które rządzi w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi, da sobie radę z tym wyzwaniem. My rolnicy patrzymy cały czas na ręce ministerstwu, a jako poseł interweniuje i będę interweniował.
Czy mieszkańcy nadal mogą się zgłaszać do Pana z problemami? W jaki sposób – jeżeli chodzi o powiat gnieźnieński.
– Oczywiście, że tak! W ciągu najbliższych tygodni otwarte będzie moje nowe biuro poselskie pod adresem Chrobrego 1. To będzie miejsce gdzie często będzie można mnie spotkać i przedstawić problemy oraz wyzwania. Każdego dnia otwarte jest buro w Koninie, dobry kontakt z wyborcami jest dla mnie bardzo ważny.
