Kolej
Smutna rzeczywistość gnieźnieńskich pasażerów kolei
Choć to druga pod względem wymiany pasażerskiej stacja kolejowa w Wielkopolsce (po Poznaniu Głównym), a rocznie odcinek Poznań-Gniezno pokonuje aż milion pasażerów, to infrastruktura kolejowa w naszym mieście traktowana jest przez władze różnej maści spółek kolejowych po macoszemu. To niezadowolenie z jakości, jaką oferuje gnieźnieńskim pasażerom kolej, wybrzmiewa także na forum miejskiej rady.
Za mała poczekalnia dworca, płatne toalety, jedna kasa biletowa, czasami nieczynne biletomaty, perony niedostosowane do obsługi podróżnych z niepełnosprawnościami, brak przejścia tunelem pod torami do ul. Składowej, kłopotliwe przejazdy kolejowe w ul. Gajowej i ciągle brak oczekiwanego przystanku kolejowego na wysokości Skiereszewa. Każdy pasażer kolei z Gniezna może sam wymienić jeszcze więcej utrudnień, które zmniejszają komfort korzystania z przewozów pasażerskich, a potrzeby w tym względzie są ogromne. Gnieźnianie i mieszkańcy powiatu nie tylko kochają korzystać z kolei, ale często są na nią skazani, poprzez pracę w Poznaniu i pobieranie nauki w stolicy regionu. Ale za rekordowymi wskaźnikami korzystania z przewozów pasażerskich w Gnieźnie (aż średnio 6300 osób wsiadało lub wysiadało w ciągu doby na stacji w Gnieźnie, w 2023 roku), nie idzie żaden ukłon w ich kierunku ze strony zarządców infrastruktury kolejowej. To tym bardziej dziwne, kiedy na czele całej polskiej kolei stoi gnieźnianin z pochodzenia. Do sytuacji dziejącej się w kolei, z perspektywy Gniezna, odniósł się na ostatnim posiedzeniu Komisji Gospodarki Miejskiej i Ochrony Środowiska, radny Robert Gaweł, od lat zaangażowany w sprawy ratowania gnieźnieńskiej parowozowni i rozwoju całego obszaru kolejowego.
Jak zauważył radny, Gniezno powinno mieć coś do powiedzenia w kwestii jakości obsługi swoich pasażerów, szczególnie, że miasto dopłaca do działalności Poznańskiej Kolei Metropolitalnej (PKM). To ok. 350 tys. złotych rocznie. R. Gaweł wskazał absurdalność trzykrotnej zmiany rozkłady jazdy kolei w ciągu roku, choć nie ma tu złudzeń, czy ta sprawa jest łatwa do rozwiązania. To musi być zmiana systemowa. – To bardzo uciążliwe dla ludzi, którzy codziennie dojeżdżają do pracy – zauważa. – Oni później muszą zmieniać swoje godziny pracy i dogadywać się z pracodawcami. Jest to niedopuszczalne z punktu racjonalności, logiki i szanowania pasażerów – nie kryje radny i wspomina, że kiedy polskie koleje były na dużo niższym poziomie, to rozkład jazdy był stały. – Drukowało się grubą księgę rozkładową i każdy mógł sprawdzić, że codziennie o 6.10 jest pociąg do Poznania – zauważa. Jak mówi Robert Gaweł, ludzie nie powinni ciągle zaglądać w rozkłady sprawdzając, który pociąg jedzie, a który nie. Zaapelował przy tym do władz miasta, by przy przekazywaniu publicznych środków na PKM, zwrócić na to uwagę. Wtórował mu Tomasz Dzionek, przewodniczący komisji. – Powinniśmy mieć prawo głosu – podkreślił. Jak dodał, całe zamieszanie z zamknięciem jednej z kas biletowych czy awarie biletomatów, są ignorowane. – Jako samorząd miejski jesteśmy bagatelizowani i traktowani jak każdy pasażer, czyli stawiani przed faktem dokonanym – nie krył radny. Z kolei R. Gaweł ponownie zaapelował, by podjąć rozmowy ze spółką PKP Polskie Linie Kolejowe, by w końcu przedłużyć tunel pod torami kolejowymi do ul. Składowej. – Południowa część miasta powinna łatwiej wchodzić na perony, a nie objeżdżać wszystko wkoło, kiedy przed dworcem wszystko jest już zapchane – apelował radny. Poprosił o rozmowy miasta ze spółką, by ten problem w końcu rozwiązać. Dopingował także władze miasta do „grzania” tematu rozwiązania przejazdów kolejowych w ul. Gajowej. – To, co się tam dzieje, to jest katastrofa. Mieszkańcy Dalek są w kleszczach kolejowych i musi to być zrobione – dodał. Joanna Śmigielska, zastępczyni prezydenta Gniezna, która spotkała się z radnymi, przyznała R. Gawłowi rację, choć zauważyła, ze rozmowy z jakąkolwiek spółką z grupy PKP, nie jest łatwa. Ale starania mają być dalej czynione.