Przejdź do treści głównej

Promocja miasta

„Strawa dla Bolesława” czyli przez żołądek do serc turystów i samych gnieźnian

T. Dzionek, J. Mikołajczyk, M. Kropaczewski

Turystyka kulinarna rośnie w siłę i obok tej typowo historycznej czy rekreacyjnej, stanowi ważny element promocji miast i planowania wycieczek. Przecież oprócz zwiedzania zabytków każdy chce też smacznie zjeść. Dlaczego więc nie promować się jako miasto z najwyższej jakości restauracjami? Dwóch miejskich radnych oraz operator filmowy postanowili społecznie przygotować kampanię promocyjną, która z przymrużeniem oka zaprezentuje turystom, ale też samym gnieźnianom, że gnieźnieńska gastronomia jest ciekawa, kreatywna i niezwyczajnie smaczna!

Na pomysł stworzenia filmowego przewodnika kulinarnego po gnieźnieńskich restauracjach wpadł miejski radny Tomasz Dzionek. Wszystko miało mieć klimat jubileuszu koronacyjnego, by w ten sposób wypromować to, czym możemy się szczycić. A jest tym bez dwóch zdań gastronomia. Gniezno na kulinarnej mapie kraju od kilku już lat wyróżnia się bardzo mocno, ale jeszcze nie wszyscy o tym wiedzą. Mamy tu kuchnie z całego świata, także lokalne i typowo polskie potrawy. Każdy znajdzie zatem coś do połechtania własnego smaku. Radny do projektu zaprosił Jarka Mikołajczyka, kolegę z samorządu i edukatora muzealnego, wcielającego się w rolę Bolesława Chrobrego, który ze swym nie zaspokojonym apetytem przemierza swoje miasto odkrywając nowe smaki, a wszystko sfilmował i zmontował Mateusz Kropaczewski. – Lubimy jeść i kochamy nasze miasto, więc pomysł był akuratny – mówi T. Dzionek. 20 czerwca w Muzeum Początków Państwa Polskiego kręcono odcinek kończący całą, liczącą kilkanaście filmów, serię. – Kiedyś zostałem wywołany do tablicy przez jeden z poznańskich profili, gdzie twierdzono, że w Gnieźnie nie ma dobrego miejsca do zjedzenia, nawet w ścisłym centrum. A to bzdura, bo na samym Rynku mamy ok. 20 lokali, a jego obrębie łącznie z nimi 30! – podkreśla radny. Co podaje za atut – przekrój kuchni jest tutaj ogromny, dania są pyszne, dobrze podane, a wygląd restauracji na europejskim poziomie. Miniserial ma już zasięg półmilionowy i o gnieźnieńskiej gastronomii dzięki temu, wie już dużo więcej osób. A wszystko to zrobiono bezkosztowo, społecznie.

Jak wspomina całą serię Chrobry (Jarosław Mikołajczyk), zjedzenie obiadu w każdej restauracji „kosztowało” go 6 dodatkowych kilogramów, ale akurat królowi krągłości służą, np. w podniesieniu jego majestatu. – Jarosław Mądry złośliwie mówił, że Chrobry jest tak spasiony, że nawet na konia wejść nie może. Oczywiście przesadzał – śmieje się filmowy król. Jak podkreśla J. Mikołajczyk, po tym co zobaczył i poznał swoimi receptorami smaku – w Gnieźnie jest co zjeść i gdzie zjeść. – I do tego mamy ogromny wybór dań! Od szarych kluchów, przez golonkę, ryby, żeberka i niesamowite pół kaczki – raduje się na to wspomnienie i robi przy tym maślane oczy. Nic dziwnego, bo któż nie lubi dobrze podjeść, a o to w Gnieźnie wcale nietrudno. Mówiąc już nie jako smakosz, a regionalista, edukator muzealny zaznacza, że turystyka kulinarna to świetna promocja miasta i warto iść tym tropem, także w kontekście kuchni wielkopolskiej, tej nie tak odległej i zmiksowanej z innymi produktami. – Pyra z gziką lub gzikiem (różnie się mówi) i ze szparagami? To jest rewelacja! Kiedyś w Gnieźnie nie było gdzie zjeść. Teraz można, ale musimy o tym poinformować świat – mówi Mikołajczyk. Po zwiedzaniu miasta i spaleniu kalorii, dobrze je uzupełnić właśnie na miejscu. – Te potrawy są na tak światowym poziomie, że jeśli sprzedamy je hasłem „Tu dobrze zjesz, bo Chrobry lubił dobrze jeść i my tę tradycję trzymamy”, to turystyka kulinarna ruszy. To dobry kierunek – podkreśla. Całą serię z cyklu „Strawa dla Bolesława” można znaleźć na facebooku.

Tagi