Inwestycje
Schody donikąd. Mieszkańcy od lat czekają na ich ponowne uruchomienie

Choć jest ich para, to mieszkańcy najbardziej wyczekują ponownego uruchomienia tych usytuowanych bliżej kamienic z ul. św. Wawrzyńca. Mimo kosztownego remontu wiaduktu sprzed kilku lat, schodów on nie objął. Co dalej z obiektem?
W 2021 roku oddano ponownie do użytku część wiaduktu im. ks. Jerzego Popiełuszki. Przez poprzednich kilkanaście miesięcy był on remontowany. Mieszkańcy kilku kamienic z ulicy św. Wawrzyńca, ale też domów z ulicy Polnej, liczyli, że warta prawie 10 milionów złotych inwestycja obejmie także i schody. Niestety, tego nigdy się nie doczekali. Schody do dziś nie są udostępnione, a wstępu na nie strzegą (mniej lub bardziej udanie) zaspawane furtki. Dla młodszych to żadna przeszkoda i mimo fatalnego stanu stopni ze schodów korzystają. Starsze osoby natomiast, muszą nadkładać metrów i przez skwer z parkingiem cofać się w stronę skrzyżowania, by wejść na wiadukt i udać się nim, np. po zakupy do sąsiedniej galerii handlowej czy przejść się na cmentarz. Od dołu schodów do ich górnego biegu, to aż pond 225 metrów obejścia. W sprawie udostępnienia schodów ponownie interweniował u prezydenta miasta miejski radny, Tomasz Dzionek. Do niedawna wiadukt i schody były w zarządzie drogowców z Poznania ale obecnie obiekt jest w zarządzie Miasta Gniezna. „(…) schody przyległe do wiaduktu zostały kilka lat temu wyłączone z eksploatacji z uwagi na zagrożenie dla poruszających się pieszych. Wówczas zarządcą wiaduktu był Wielkopolski Zarząd Dróg Wojewódzkich w Poznaniu, Rejon Dróg w Gnieźnie. Przeprowadzenie w pełnym zakresie remontu musi być poprzedzone wykonaniem projektu technicznego oraz ekspertyz specjalistycznych, na które urząd nie posiada środków finansowych” – nie kryje Michał Powałowski w odpowiedzi na interpelację radnego.

Po ukończeniu remontu wiaduktu w 2021 roku, w rozmowie z TVP, dyrektor Wielkopolskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w Poznaniu przyznał, że środków na remont schodów nie ma, a ich stan techniczny nie pozwala na korzystanie z nich. Rozważano nawet rozbiórkę schodów ale na to nie było ani środków, ani zgody konserwatora zabytków. Rozebranie schodów wymusiłoby także zabezpieczenie odsłoniętego wtedy muru oporowego najazdu na wiadukt, a to kolejne koszty. Schody zatem znalazły się w pewnej decyzyjnej próżni, a wraz z nimi, sami mieszkańcy.