Nocna Prohibicja
Populizm kontra dewastacje i burdy. Dwugłos w sprawie zaostrzenia prohibicji w Gnieźnie
Czy skrócenie godzin sprzedaży alkoholu i rozciągnięcie nocnej prohibicji na całe miasto przyniesie oczekiwane przez pomysłodawców mniejsze pijaństwo, większy ład i porządek publiczny lub ograniczenie porannego „setkowania” przed pracą? Nie wszyscy radni są wprost zachwyceni pomysłem zaostrzania obostrzeń. Jak mówią niektórzy – nie chodzi tylko o alkohol, ale nie wiedzą na czym oparto przypuszczenia, że zmiana ograniczy problem alkoholu i następstw jego nadużywania, a wszystko trąci populizmem i PRL-em. Ostatecznie, w toku emocjonującej dyskusji, sprawa postawiona została zero-jedynkowo: kto jest za alkoholem a kto przeciw.
O tym, że dyskusja na temat zaostrzenia przepisów regulujących sprzedaż alkoholu w Gnieźnie będzie gorąca, było można wywnioskować już z komentarzy pod doniesieniami medialnymi zapowiadającymi zmianę. Podziały uwypuklone w internetowych dyskusjach przeniosły się także na łono miejskiej rady. Jeszcze zanim radni na dobre usiedli przy stole obrad samorządu, dzielili się z dziennikarzami swoimi przemyśleniami na temat zaostrzenia nocnej prohibicji. Przypomnijmy – pomysł zwiększenia godzin z całkowitym zakazem sprzedaży alkoholu w punktach detalicznych (np. sklepy, stacje benzynowe) do godzin 22.00 – 6.00 i rozszerzenie go na całe miasto, wyszedł z Klubu Koalicja dla Pierwszej Stolicy, wspierającego działania prezydenta miasta. Projekt uchwały przesłano do wszystkich Zarządów Osiedli miasta, które zaopiniowały go pozytywnie. Także pozytywną opinię na ten temat wyraziły Komisja Polityki Społecznej i Bezpieczeństwa Publicznego oraz Miejska Komisja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Jak mówił referujący projekt uchwały radny Janusz Brzuszkiewicz – poprzednie zaostrzenie przepisów ograniczających sprzedaż alkoholu w 2018 roku na terenie Starego Miasta, przyniosło pozytywny skutek. Ale tutaj radni opozycyjni domagali się dowodów w postaci twardych danych, których jednak nie otrzymali. – Pójdźmy dalej i od 13 zróbmy sprzedaż alkoholu – mówił z ironią radny Robert Gaweł. Jak dodał, zaostrzenie przepisów to nie jest głos mieszkańców, tylko polityków. – W Polsce walczy się z alkoholizmem od czasów niepamiętnych i czym bardziej się walczy, tym efekty są gorsze – zauważył. Radnego bardziej oburza wożenie „zachlanych” ludzi karetką na SOR do szpitala, gdzie mają pierwszeństwo przed czekającymi cierpiącymi ludźmi. Rzucił tutaj pomysł ponownego zorganizowania izby wytrzeźwień w Gnieźnie, która odciążyłaby szpital. – Skuteczność tej uchwały nie będzie wielka – podkreślił i dodał, że nie pochylono się tutaj nad przedsiębiorcami, którzy w mieście płacą podatki. Wtórował mu radny Wojciech Szymczak, który dziwił się, że nie ma sali nikogo ze Straży Miejskiej, który opowiedziałby radnym o skali problemu. Dodał, że o zachowaniach mieszkańców nie powinni decydować radni, a zaostrzenie przepisów przynosi skutki odwrotne, np. pojawienie się melin i alkoholu niewiadomego pochodzenia.
Sceptycyzmu nie krył także radny Sebastian Błochowiak. Podobnie jak koledzy radni z opozycji, dopytywał o dane. Jak przyznał, dzwonił do Komendy Powiatowej Policji w Gnieźnie ale tam poinformowano go, że nie prowadzi się statystyk dotyczących zdarzeń z udziałem alkoholu. Jak odpowiedział radny Brzuszkiewicz, rok po wprowadzeniu pierwszego zaostrzenia przepisów spytano Policję o efekty tych zmian, na co odpowiedziano, że są pozytywne. Tak było w 2019 roku. Ale jak sytuacja ma się dziś, po 6 kolejnych latach? Tutaj danych nie przedstawiono ale wiadomo z ogólnych statystyk, że jest gorzej. J. Brzuszkiewicz zauważył, że wyobraża sobie zakaz sprzedaży alkoholu nawet do godziny 9 rano. – Gdyby państwo rano tankowali samochód na stacji paliw, to zobaczyliby, jakie jest „menu” osób jadących do pracy. Nikomu tu krzywdy nie zrobimy. Jeśli ktoś idzie na imprezę do lokalu, tam nie będziemy mu zabraniali spożycia alkoholu – podkreślił radny i dodał, że dziwi się, że w tej kwestii są wątpliwości. Podobnie dziwi się, że do tej pory nikt nie zaostrzył przepisów i dopiero ta koalicja się za to zabrała. – Alkohol jest jednym z najłatwiej dostępnych środków odurzających w Polsce. Dziwię się, że ktoś sądzi dziś, że alkohol po godz. 22 jest dobrem potrzebnym do życia – nie krył oburzenia J. Brzuszkiewicz. Na inne wątpliwości uwagę zwrócił radny Arkadiusz Masłowski. Wytknął on, że nie przeprowadzono na ten temat szerszej dyskusji, nie ma danych dotyczących gdzie problem z nocnymi burdami w Gnieźnie jest największy i czy radni zdają sobie sprawę z reakcji przedsiębiorców w których zaostrzenie przepisów też uderzy. – Przedsiębiorcy będą musieli się dostosować do uchwały. I nic poza tym. Nie będą mogli handlować od 22 do 6 alkoholem i tu nie ma żadnej filozofii – odparł natychmiast poirytowany Zdzisław Kujawa, przewodniczący rady.
– To czysty populizm – stwierdził radny Paweł Kamiński, który zauważył, że uchwała pojawiła się dopiero wtedy, kiedy w Warszawie sprawa nocnej prohibicji stała się głośna na cały kraj. – Łatwo to wszystko powiązać z wizerunkiem pijanego człowieka nadużywającego alkoholu. Pełna zgoda. Ale proszę mi udowodnić, że dochodziło w Gnieźnie do burd kiedy sprzedawano alkohol po 22. Chcemy znać podstawy merytoryczne. Bo to fajnie się kojarzy, że „zlikwidujemy alkoholizm”. Nie zlikwidujecie tym. Picie alkoholu jest w głowie, a nie w godzinach kupna – nie krył oburzenia. Natomiast radny Tomasz Dzionek zaprzeczył, że nie ma danych dotyczących przestępczości z użyciem alkoholu. Przedstawił on dane z Policji za rok 2024: 404 osoby doprowadzone do wytrzeźwienia do izby zatrzymań. Rok wcześniej: 273 osoby. Radny przytaczał kolejne statystyki mówiące o wzroście przestępczości i wykroczeń w mieście (dane te prezentowaliśmy także na naszych łamach). Za przykład dobrej zmiany podał radny Konin. Tam nocna prohibicja weszła w życie w lutym tego roku, a w sierpniu Policja odnotowała spadek interwencji domowych o 69%. – Nie zbawimy świata ale skoro mamy instrumenty jako Rada Miasta do ograniczenia możliwości zakupu, to nic nie stoi na przeszkodzie by je wprowadzić – zauważył i dodał, że o zaostrzeniu zakazu w klubie rozmawiają od 2 lat, a nie pod wpływem sytuacji z Warszawy. Co na rozszerzenie zakazu przedsiębiorcy? Jak stwierdził wiceprzewodniczący Artur Kuczma, rozmawiał on z kilkoma z centrum i mieli mu przekazać, że sprzedaż skrócona o godzinę nie zrobi im żadnej różnicy. Także prezydent Michał Powałowski nie obawia się reperkusji w stronę sklepów i wpływów do kasy miasta z podatków i tzw. „kapslowego”. – Myślę, że tutaj wielkiego uszczerbku nie będzie. Sprzedaż będzie kontynuowana w punktach gastronomicznych. Ograniczenie godzin jest niewielkie. To dla zwiększenia naszego wspólnego bezpieczeństwa – podkreślił jeszcze przed sesją.
Emocje w dalszej dyskusji rosły aż zanadto i padały nawet słowa porównujące pijanych i często chorych ludzi do zwierząt czy nieludzi, a nawet do zakamuflowanych sugestii kto w gronie radnych pije czy nie pije alkohol. Poruszano także przyczyny samej choroby alkoholowej ale jak zwykle – brakło opinii ekspertów, natomiast głosów „eksperckich” nie brakowało. Ostatecznie za zaostrzeniem ograniczeń głosowało 18 radnych – Beata Adamczyk, Janusz Brzuszkiewicz, Jan Budzyński, Beata Czechańska, Stanisław Dolaciński, Tomasz Dzionek, Michał Glejzer, Marcin Jagodziński, Łukasz Kaszyński, Anna Krzymińska, Artur Kuczma, Zdzisław Kujawa, Arkadiusz Masłowski, Martyna Matysek, Jarosław Mikołajczyk, Tadeusz Purol, Natasza Szalaty, Jan Szarzyński, 4 się wstrzymało – Sebastian Błochowiak, Paweł Kamiński, Robert Gaweł, Wojciech Szymczak. Zmiany wejdą w życie za kilka tygodni.








