Przejrzystość urzędów
Polak ma prawo wiedzieć, ale zazwyczaj… nie chce
Dostęp do informacji publicznej jest jednym z fundamentów państwa demokratycznego. W Polsce mamy dobre narzędzia, by z tego fundamentu czerpać coś dla siebie. Jednym z nich jest np. Biuletyn Informacji Publicznej, który posiada każdy urząd w państwie. W nim znajdziemy wiele dokumentów związanych np. z życiem samorządu i spraw dotyczących nas. Niestety – jak wynika z badań tylko 9,5% osób ankietowanych kiedykolwiek sięgało do BIP po informację, a tylko 3,9% mieszkańców deklaruje, że składało do urzędu gminy czy miasta wniosek o informację publiczną.
Oświadczenia majątkowe – nie tylko radnych i władz gminy, ale też wyższych rangą urzędników; rejestr umów zawieranych przez urząd; zamówienia publiczne; zarządzenia prezydenta; protokoły, uchwały… to tylko niektóre z wielu informacji, które za darmo w internecie znajdziemy w Biuletynie Informacji Publicznej. BIP to swoista podstrona każdego urzędu, która zawiera praktycznie same dokumenty dotyczące życia samorządu. Jeśli jednak nie znajdziemy tutaj szukanych danych, możemy złożyć wniosek do jednostki o udostępnienie potrzebnych danych. Tutaj nie ma prywaty – każdy obywatel ma do tego prawo i każdy ma prawo wymagane informacje uzyskać. Niestety – jak wynika z raportu i badania IPSOS dla sieci obywatelskiej Watchdog Polska – zainteresowanie polaków życiem urzędu i jego wpływem na codzienne funkcjonowanie każdego z nas jest znikome. Wśród przebadanych przez instytut osób ankietowanych ze 185 gmin i miast, tylko 3,9% z nas kiedykolwiek złożyło do urzędu wniosek o dostęp do informacji publicznej. Najczęściej robią to osoby młode w wieku 20-24 lata (8,9% ankietowanych). Z najprostszego narzędzia jawności życia publicznego w kraju, czyli BIP, skorzystało 9,5% Polaków. I ponownie to najmłodsi zaglądają na takie strony najczęściej (21,1%), ale też osoby z najwyższym wykształceniem i głównie z miast o liczebności powyżej 50 tysięcy mieszkańców. Polacy nie kwapią się też do uczestniczenia w sesjach rad gmin lub miast. Na takie posiedzenie organu samorządowego wejść może każdy. Od kilku lat w sieci transmitowane są także obrady w formie transmisji telewizyjnej, ale tu, z tej formy skorzystało do tej pory 4,2% respondentów.
Ekspertów z Watchdog Polska zastanawia, że aż 72% respondentów w ogóle nie podjęło żadnego działania zmierzającego do uzyskania jakiejkolwiek informacji w urzędzie. „Na tej podstawie możemy stwierdzić, że świadome korzystanie z prawa do informacji w Polsce jest wciąż stosunkowo mało popularne. Istnieją pewne grupy demograficzne i geograficzne, które są bardziej aktywne w korzystaniu z dostępnych kanałów informacji. Korzystanie z internetu, wyższy poziom wykształcenia, mieszkanie w większych miastach wydają się być kluczowymi czynnikami wpływającymi na większe zaangażowanie w korzystanie z prawa do informacji” – zauważa organizacja. Jeśli już szukamy czegoś w urzędzie, to jakie informacje nas interesują? Jak wynika z odpowiedzi ankietowych – są to głównie informacje o wydarzeniach kulturalnych (35,9%), planowanych inwestycjach, które mogą oddziaływać na środowisko (34,4%), budżetach gmin i ich wydatkach (29,7%) i konsultacjach planów miejscowych (26,8%). Zapewne jedną z przyczyn niezainteresowania Polaków informacją publiczną generowaną w ich najbliższym urzędzie jest nieświadomość łatwości uzyskania takiej informacji i jej wyszukania. Gdyby lekcje obywatelskie odbywały się w szkołach, i to od najmłodszych lat, stan demokracji w kraju mógłby być wyższy, bo zainteresowanie sprawami naszej małej społeczności z pewnością utrwala demokrację i ukraca ewentualne złe praktyki w urzędach. BIP funkcjonuje w kraju od 2001 roku, ale jak wskazują powyższe badania – nawet 23 lata przejrzystości działania samorządów nie są na tyle potrzebne mieszkańcom, by korzystali z tych narzędzi w codziennym życiu.