Inwestycje drogowe
Nic nie wkurza tak jak drogi…
… a raczej ich stan. Czy to radni z opozycji, czy z koalicji wspierającej prezydenta – wszyscy zgodnie narzekają na ich stan w Gnieźnie, bałagan z parkowaniem, złą organizację ruchu, czy nawet same inwestycje, które jeśli nawet są przeprowadzane, to ich rezultat nie zadowala mieszkańców. Środków na drogi w budżecie nie ma wystarczającej ilości. Miasto stać w roku na zaledwie dwie ulice, które otrzymają nowe nakładki nawierzchni. A tak, tylko łatanie łat. O niekończących się problemach z drogami na terenie miasta, z zarządcami dróg, rozmawiali miejscy radni. Mimo dużego marazmu w temacie, pojawiają się jakieś światełka w tunelu. Kiedy uda się z tej ciemności wyjechać?
Jednym z ciekawszych corocznych posiedzeń komisji gospodarki jest to, na które zapraszani są zarządcy dróg na terenie miasta Gniezna. Mamy tu drogi miejskie (gminne), powiatowe, wojewódzkie i krajowe. To setki kilometrów pasów drogowych. Jest zatem o czym rozmawiać. Niestety, na posiedzenie w dniu 21 listopada nie dotarli przedstawiciele Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad i Wielkopolskiego Zarząd Dróg Wojewódzkich. Można tylko żałować, gdyż przewodniczący komisji, Tomasz Dzionek, miał przygotowanych do nich sporo pytań związanych z bezpieczeństwem, inwestycjami i zarządzaniem na ich drogach. Do dyspozycji radnych byli za to zarządcy dróg miejskich i powiatowych. O tym, że oboje znajdą się w ogniu pytań, było jasne od początku. Jaki jest stan ulic, wszyscy wiemy. – To ile potrzeba pieniędzy, by doprowadzić stan nawierzchni ulic w mieście do poziomu przynajmniej średniego poziomu europejskiego? – pytał wprost radny Robert Gaweł. Jak wyliczyła Alicja Orzeł, dyrektor Wydziału Dróg i Budownictwa w magistracie, miasto ma 170 km dróg, w tym o nawierzchni bitumicznej (asfaltowej) – 122 km, betonowej – 6 km, z kostki – 13,5 km, z bruku – 650 metrów, tłuczniowej – 6 km, gruntowej – 25 km. Jak mówi, nie da się tego od razu wyliczyć, ile lat i jakie pieniądze są potrzebne, by doprowadzić je do stanu zadowalającego. A gdzie tu jeszcze budować nowe drogi? Dlatego miasto do kompleksowych remontów przystępuje wtedy, gdy można uzyskać na nie wsparcie finansowe z zewnątrz. Środków własnych starczy tylko na małe remonty i zwyczajowe łatanie dziur.
Całą serię pytań miał do szefowej dróg miejskich T. Dzionek. Jednym blokiem zagadnień prosił o wyjaśnienia sytuacji w okolicach Rynku. Kiedy będzie wprowadzona strefa zamieszkania od Dąbrówki, przez Rynek, do ul. Farnej? (od piramidy, do piramidy); kiedy zniknie dziwny twór parkingowy na środku ulicy Podgórnej (przy wejściu do Doliny Pojednania)?; dlaczego ciągle zmienia się organizację ruchu przy Rynku, dodając lub zabierając słupki, czy wymieniając progi zwalniające, a nie zrobi się tego raz i porządnie, kompleksowo? I co w końcu z wyłączeniem Rynku z ruchu samochodów? Jak przyznała A. Orzeł – kompleksowa zmiana organizacja ruchu w centrum Gniezna miała miejsce w 2009 roku. To dawno temu. – Zgadzam się, że powinniśmy to zrobić. Dziś już wszystko inaczej wygląda – podkreśliła. Jak dodała, czas już na nowe przemyślenia i rozwiązania w centrum miasta. Dyrektor przyznała też, że kilka lat temu pojawił się pomysł wyłączenia Rynku z ruchu, ale temat przycichł i nie został rozwinięty. – Rynek został zaprojektowany dla ruchu pieszego – przyznała A. Orzeł. Kostka na nim zastosowana posiada 4-8 cm, a powinna mieć przynajmniej 16 cm na betonowej podbudowie. Nie dziwi więc, że nawierzchnia przypomina rozjechane przez traktor warzywa na polu. W tej sprawie potrzeba podjąć w końcu decyzję. Tomasz Dzionek w związku z tym zaproponował, podjęcie od nowego roku szerokiej dyskusji i stworzeniu nowej koncepcji ruchu samochodowego w centrum miasta i organizacji ruchu w okolicy Rynku. Jak przyznał, obecnie trwające prace z wymianą progów i zamknięciem Rynku pokazują, że nie jest on niezbędny dla całego układu komunikacyjnego i żadnych korków nie ma. Bez tego przejazdu wszystko funkcjonuje sprawnie.
Nawiązano też do problematycznego skracania sobie przez kierowców drogi między ulicami Łaskiego i św. Wojciecha, co jest zabronione. Ale świetnie funkcjonuje od lat, od lat widzą to władze miasta, służby i nic się tu nie zmienia. „Wolna amerykanka” trwa w najlepsze. Znakami i pieszymi nikt się nie przejmuje. W nowym roku zostanie tu zastosowane nowe rozwiązanie. Na wlotach i wylotach tych ulic staną kamery, które będą sczytywać tablice rejestracyjne pojazdów. Ci z kierowców, którzy będą dalej sobie skracać przejazd i łamać przepisy, zostaną ukarani. Problemem jest także tolerowanie parkowania pojazdów w pobliżu katedry. T. Dzionek nie wyobraża sobie, że w roku jubileuszowym, kiedy do Gniezna będą przyjeżdża turyści i ważne osobistości z całego kraju, będzie tam dalej parking jak pod supermarketem. Jak zauważyła tu Joanna Śmigielska, wiceprezydent miasta, to sprawa egzekwowania prawa. Oznakowanie jest czytelne, ale kierowcy nie chcą stosować się do znaków. R. Gaweł zaproponował, by w końcu wyłączyć ścisłe centrum z ruchu i stworzyć strefę zamkniętą, która wzorem miast zachodnich, będzie otwierana dla ruchu w określonych godzinach (np. dla dostaw towaru), co sygnalizować będą specjalne znaki świetlne. Nie mogło zabraknąć też tematu kontrowersyjnej wymiany progów przed Rynkiem, na Rynku i za samym Rynkiem. Najpierw były gumowe, potem zrobiono z kostki, ale kostkę rozebrano i znów są gumowe. – Płacimy dwa razy. Kto za to odpowiada? – grzmiał radny Paweł Kamiński. Zdaje się, że tę zagadkę rozwiązała – przynajmniej częściowo – dyr. Orzeł. Jak wyjaśniła, wcześniejsze progi uległy zniszczeniu. Progi z kostki zbudowano z powodu obostrzeń miejskiej konserwator zabytków. Te progi się jednak nie sprawdziły, bo z powodu degradacji całej nawierzchni na tym odcinku, najazd na nie był zbyt ostry i niebezpieczny. W końcu konserwator zgodziła się na powrót do rozwiązania wcześniejszego. Kto za to odpowiada? Wszystkie te zmiany realizował i odbierał Urząd Miejski, jak przyznała sama dyrektor wydziału.
Tomasz Dzionek zaapelował także o uszczelnienie Strefy Płatnego Parkowania. Obecnie „premiuje” ona cwaniaków, którzy – choć parkują w centrum miasta – to nie płacą za postój. Bo nie muszą. Stają na chodnikach, miejscach wyłączonych z parkowania, wjazdach na posesje, trawnikach, a tych strefa nie obejmuje. Tracą na tym uczciwi kierowcy, którzy za parkowanie płacą jak należy. Uszczelnienie przyniesie większe wpływy z opłat za parkowanie, a te są przeznaczane na remonty dróg. Więc jest to interes całego miasta. Radny Dzionek nie może się też pogodzić z pomysłem budowy kolejnej gnieźnieńskiej wariacji na temat „przystanku wiedeńskiego”. Mamy już pierwsze dwa takie rozwiązania w Polsce, na ul. Roosevelta. Trzeci ma powstać na ul. Łaskiego. O ile przystanki typu wiedeńskiego dotyczą podniesienia bezpieczeństwa pasażerów tramwajów, w Gnieźnie są „progiem zwalniającym” dla rowerzystów. W innych miastach wyhamowują one pojazdy, by pasażerowie mogli przejść do tramwaju, który znajduje się w osi drogi, tak w Gnieźnie wyhamowują one i samochody i rowery. Przygotowanie koncepcji przystanku ma kosztować 20 tys. złotych, a sama budowa wielokrotność tej kwoty. W ocenie Dzionka to zbędny wydatek. Autobus może dojeżdżać do przystanku przez pas rowerowy. – To jakaś abstrakcja – nazwał ten pomysł radny i poprosił o przygotowanie kosztów takiej inwestycji na ul. Roosevelta, która podrożyła znacznie zmiany wprowadzone tam całkiem niedawno. Długa dyskusja tylko uwypukliła problemy o których w Gnieźnie mówi się od lat. Po każdej zimie stan dróg jest katastrofalny. Tak było też i w tym roku, kiedy łatane latem dziury znów się pojawiły. I tak się drogi łata i łata, a środków na kompleksowy remont nie ma. Czy problem jakości dróg się kiedyś skończy? Czy marzenie radnego Gawła, by w 4 lata przeprowadzić inwestycje, które wyeliminują dziury, da się w ogóle zrealizować? Sądząc po sytuacji finansowej miasta, to raczej mrzonki. Ale może krok po kroku z tego ciemnego tunelu da się wyjechać.