Skip to main content

Co z tą ekologią?

A nad jeziorem Świętokrzyskim śmietnisko jak zawsze…

Śmieci nad jeziorem to niestety stały widok

Wiosna siłuje się z zimą, przeplatają się dni ciepłe z zimnymi, ale gdy tylko temperatura podskoczy ponad 10 stopni Celsjusza, gnieźnianie ruszają spacerem nad tutejsze jeziora. O ile spacer nad Wenecją może dać przyjemność (jeśli nie przeszkadza nam tłum osób), to jeśli ktoś odziany w dobre buty uda się zrujnowaną ulicą Żabią nad Świętokrzyskie, to może wrócić z tego spaceru nie tylko brudny, ale i zmęczony widokiem jaki zastanie.

Gniezno ma szczęście do lokacji w rejonie pojezierza zwanego jego imieniem, a kilka z nich znajduje się nawet w jego granicach administracyjnych. Tyle szczęścia naraz, że aż nie wiadomo jak z tylu jezior korzystać. W czasach przedwojennych takich dylematów nie miano. Mieszkańcy korzystali z każdego z nich. Jelonek, najbliżej centrum, przyciągało miłośników dancingów, żeglugi i dobrego jedzenia. W ciepłe miesiące nad Winiarskie dziatwa biegała się kąpać. Podobnie czyniono z wodą Świętokrzyskiego, które jednak w odróżnieniu od Winiar, kąpielisko miało darmowe i korzystała z niego mniej zasobna część gnieźnian. O ile dwa pierwsze są w różnym stopniu zagospodarowane, to te ostatnie czeka na lepsze czasy. Choć z przekąsem gnieźnianie delikatnie Świętokrzyskim gardzą, jakby było ono winne temu, że po jednej jego stronie założono oczyszczalnię, a z drugiej rozłożył się cmentarz, to jest ono pięknie wkomponowane w pradolinę Kustodii i zawiera atut w postaci ciekawych perspektyw widokowych.

Niestety, wokół jeziora biegnie tylko wydeptany szlak powstały po ułożeniu tu rurociągu do wspomnianej oczyszczalni. Sama oczyszczalnia przeszła techniczną metamorfozę i jeśli spacerowicz wybierze się w ten rejon, to charakterystyczny zapach raczej do niego nie dotrze. Problemy są inne – wspomniany wydeptany szlak, często zamieniający się w błoto, dość bujne zakrzewienie i otwarte włazy studzienek do biegnących tu rur. No i od lat obrazek charakterystyczny – śmieci. Teraz są one widoczne najmocniej i widać ogrom zniszczenia tutaj przyrody. Wielkie worki z rozsypującymi się z ich dziur odpadami robią przygnębiające wrażenie. Krzewy i drzewa obwieszone siatkami foliowymi, aż dziw bierze, że są tacy mieszkańcy, którzy w tak odludne i trudno dostępne miejsce ciągną wielkie worki z gruzem, by porzucić je nad samym brzegiem wody. Mimo to spacerowiczów w ostatnich dniach nie brakuje. Dziki brzeg potrafi zachęcać do formy trekkingu, a przecież jest tu też miejsce symboliczne – charakterystyczny „święty” dąb, który wyrasta ze zbocza od strony Kustodii. To symbol grupy poetyckiej „Drzewo”. Stał się bohaterem utworów literackich jej członków, tu spotykali się, by rozmawiać o poezji, dorosłości i kondycji człowieka współczesnego. Temu drzewu powierzali nadzieje, lęki i troski. Ponoć dopóki dąb rośnie, nic członkom „Drzewa” nie będzie grozić, ale patrząc na postępujące zaśmiecenie okolicy, chyba nie tak wyobrażali sobie owi poeci przyszłość tego miejsca. A jest ona jaka jest. Po prostu smutna, bo świadczy o nas jako mieszkańcach i gospodarzach Gniezna.

Tagi