Skip to main content

Września

Po relacji jednej z mieszkanek Wrześni – społeczny audyt dworca i peronów. „To miejsce, to porażka”

 | 
Kadr z filmu „To miejsce do PORAŻKA” z kanału „Zmobilizowani” na YouTube

Wrzesińską stację kolejową, podobnie jak tę gnieźnieńską, dotyka grzech zaniedbania i niedoinwestowania. O ile np. gnieźnieński dworzec, mimo swojej małej przestrzeni w stosunku do ilości obsługiwanych pasażerów, jeszcze jakoś wygląda, to problemy z dostępem do peronów przez osoby mające problemy z poruszaniem obie stacje mają podobne. I perspektywy na tę zmianę – niestety – nie widać.

Jak wygląda wrzesiński dworzec kolejowy, perony i całe otoczenie tego miejsca, które przed dekadami zawsze było w miastach symbolem porządku i schludności – wie wielu z nas. Nie tylko wrześnianie, ale i gnieźnianie, którzy zmuszeni są do korzystania z tego miejsca, np. przy dojazdach do pracy lub przesiadając się na pociągi do Warszawy. Czas na tej stacji zatrzymał się dawno temu i zamontowane w poczekalni elektroniczne systemy rozkładu jazdy nie wiele tu wnoszą współczesności, a nawet wyglądają w tej archaiczności groteskowo. Przez lata mieszkańcy Wrześni do stanu i wyglądu swojego dworca i jego otoczenia, po prostu zaczęli się przyzwyczajać, bo nie mieli innego wyboru. Audyty, ponaglenia, prośby zazwyczaj w Polsce – przynajmniej w kwestii kolejowej – nie przynoszą zamierzonego skutku. Trzeba sobie zatem jakoś radzić i przyswoić obojętność na stan faktyczny. Jednak ze wspólnego milczenia zmian nie będzie. Przynajmniej na chwilę Wrześnię rozgrzał kilka dni temu głos sprzeciwu i to głos wyraźny, podpisany z imienia i nazwiska. Głos, z którym identyfikują się dziesiątki, jeśli nie setki innych mieszkańców korzystających ze stacji we Wrześni. W mediach społecznościowych, pani Agata Grętkiewicz opisała sytuacje, które spotkały ją w czasie podróży do i z Poznania. Jako młoda mama, w drogę zabrała 8-miesięczne dziecko, ale dziecko w wózku i wrzesiński dworzec – to się jednak w żaden sposób nie łączy. Brak wind, brak najazdów na schodach, brak żadnej innej infrastruktury pomagającej poradzić sobie w takiej sytuacji, ale za to chociaż jest przejście w poziomie torów. Jednak jest ono grodzone bramą z przyciskiem przywoławczym, ale ten – jak się okazuje – był „głuchy” na przywołania, a bramka dalej strzegła przejścia. Kobieta zmuszona była znosić wózek schodami do przejścia pod torami, a potem wnieść go do góry na peron. Jedna przeszkoda pokonana, ale za chwilę wyłania się druga – za niskie perony. Nowoczesne składy pasażerskie mają wyjścia dostosowane do innego ich standardu, ale dla zaprawionej przed chwilą w bojach mamy z dzieckiem, to już mniejszy problem.

Kadr z filmu „To miejsce do PORAŻKA” z kanału „Zmobilizowani” na YouTube

Po powrocie do Wrześni okazało się, że oprócz pani Agaty, na peronie znalazła się jeszcze inna mama z dzieckiem w wózku i mężczyzna poruszający się za pomocą wózka inwalidzkiego. Razem postanowili skorzystać ponownie z przejścia z poziomu torów, jednak znów bramka się nie otworzyła. Po drugiej jej stronie stała kobieta poruszająca się z balkonikiem spacerowym, której też nikt nie pomógł. Razem postanowili skorzystać z innego przejścia w poziomie torów, z drugiego końca peronu. Jest ono nieoficjalne, ale innego wyjścia nie widzieli. Gdy pojawili się na miejscu, okazało się, że płyty umożliwiające przejście przez tory zostały zdemontowane. Kobieta z balkonikiem jakoś sobie poradziła, ale pani Agata i pan na wózku szans na to nie mieli. Kobieta postanowiła zatem najpierw znieść z peronu do tunelu wózek z dzieckiem, następnie wózek inwalidy (pan miał niedowład nóg i wspierając się poręczy zszedł z panią Agatą), by za chwilę dokonać podobnego wyczynu, ale tym razem pod górę do budynku dworca. „Tym razem dostawiałam mu wózek co kilka stopni, żeby mógł wspierać się jedną ręką o wózek, a drugą wciągać po poręczy” – relacjonowała. Post pani Agaty wywołał słuszną burzę, a temat podjął jeden z mieszkańców, który dokonał filmowego audytu i własnego śledztwa na wrzesińskiej stacji. Na kanale „Zmobilizowani” opublikował 17. minutowy film, który potwierdza dysfunkcje stacji i niemożliwość sprawnego dojścia na perony przez osoby z wózkami i na wózkach oraz uwypukla inne prawdy o dworcu i okolicy – ludzkie, niesprzątane przez miesiące odchody, niezabezpieczone akty dewastacji, gołębie szukające schronienia pod zadaszeniem peronów i odchodami „malujące” peron i jego pasażerów na biało. Uwag było tutaj więcej, ale obraz z Wrześni to klasyczny przykład „nędzy i rozpaczy”. Zresztą podsumował go gorzko sam autor filmu: „To miejsce od dekad nie zmienia się na lepsze, a nawet w wielu aspektach zaliczyło regres. Jednak w najgorszej sytuacji są osoby z niepełnosprawnościami i matki z dziećmi ze względu na absurdalne przejście nadziemne oraz absurdalnie przestarzałą infrastrukturę. Lokalni politycy ewidentnie nie są tym zainteresowani, a PKP? Wcale nie wypada na tym polu dużo lepiej” – skomentował. Co prawda, władze Wrześni i samego PKP poinformowały już kilka lat temu, że budynek dworca i część jego otoczenia mają zostać wyremontowane, ale temat przycichł, a na samym obiekcie nic się nie dzieje. Czy taki film i podobne głosy oburzenia popchną sprawę do oczekiwanego finału, czyli dostosowania stacji we Wrześni chociaż do minimum standardów?

Kadr z filmu „To miejsce do PORAŻKA” z kanału „Zmobilizowani” na YouTube

Podobne nadzieje mają pasażerowie w Gnieźnie. Ich krajan jest szefem polskiej kolei w randzie wiceministra. Czy to szansa na rozwiązanie wielu bolączek tej drugiej w Wielkopolsce stacji pod względem wymiany pasażerskiej? Stacje we Wrześni i Gnieźnie mają wiele wspólnego: brak wind i bezpiecznego dojścia na perony, brak przedłużenia tunelu pod torami do części miasta po drugiej ich stronie, za niskie perony utrudniające dostanie się i wydostanie z pociągu, czy krótko działającą toaletę i za mało infrastruktury rowerowej wokół. Pasażerowie wyglądają zmian i liczą na przyspieszenie, które pozwoli nadrobić od lat zapóźnione inwestycje. Kiedy się tego doczekają?

Tagi