Przejdź do treści głównej

Gmina Gniezno

Ledwie otwarta, już stała się memem. Rowerzyści bez litości dla nowej drogi rowerowej w Gminie Gniezno

 | 
(fot. Gmina Gniezno)

Miała cieszyć rowerzystów, a wywołała śmiech, a nawet złość. Jak zwracają uwagę użytkownicy rowerów – tak w Polsce nie buduje się już od lat. Osiniec i Szczytniki Duchowne połączyła droga dla rowerów (urzędnicy twierdzą, że ścieżka), na której dopuszczono ruch pieszych. Problem w tym, że trakt jest za wąski, źle oznaczony i zbudowany z… kostki betonowej, która już „faluje” przez „pracowanie” na gruncie. Na samorządowego inwestora posypały się gromy oburzenia.

Inwestycja, zdawałoby się – była poważna. Połączyć drogą rowerową wsie Osiniec i Szczytniki Duchowne i tym samym zapewnić bezpieczne połączenie rowerowe Gniezna z terenami gminy wiejskiej Gniezno. To aż 2,7 km długości. Jednak od kiedy ogłoszono przetarg na wykonanie prac, wiadomym już było, że z drogą rowerową nowa inwestycja nie wiele będzie mieć wspólnego. Dokumentację przygotował Powiatowy Zarząd Dróg, przekazał ją gminie, a ta inwestycję realizowała. Już w zapowiedzi budowy drogi wiadomym było, że nawierzchnia będzie z kostki betonowej i to oburzało opinię publiczną. Jednak złość przyszła później. 2 października Gmina Gniezno pochwaliła się na swoim Facebooku zakończeniem inwestycji wartej 2,4 mln złotych, z czego 1,7 mln dołożyła Unia Europejska. I wylała się pod zdjęciami fala krytyki, głównie polskich organizacji i stowarzyszeń związanych z promocją turystyki rowerowej i rozwojem infrastruktury dla rowerów. Internauci „podawali” sobie post urzędników dalej i rozlał się on po całym kraju. Zarzuty były jasne: nierowerowa nawierzchnia czy zmieszanie ruchu rowerowego i pieszego na dwóch metrach szerokości. Internauci zauważyli, że wybudowano po prostu zwyczajny chodnik, który oznaczono jako droga rowerowa i dopuszczono na nim ruch pieszych, bo budowy dróg rowerowych są lepiej oceniane w kontekście pozyskania środków europejskich. „To się nie nadaje do jazdy. Co najwyżej na chodnik. Niesamowite, że na takie coś przyznaje się środki europejskie” – napisała Wanda i oznaczyła w komentarzu Komisję Europejską w Polsce, by przyjrzała się sprawie. Z kolei Darek wytknął inwestorom, że ukończona droga nie spełnia standardów Ministerstwa Infrastruktury dotyczących nawierzchni dróg dla rowerów. „Marnujecie pieniądze na złą, niefunkcjonalną i niebezpieczną infrastrukturę zamiast robić to porządnie” – podsumował. „Badziewie”, „Hiperbubel rodem z lat 90-tych”, „Czy ktokolwiek z decydentów jeździe ogóle rowerem?” – pytali w komentarzach po wpisem Gminy oburzeni internauci.

Jak zauważano raz za razem – skoro chodnik gmina oznaczyła jako drogę dla rowerów z dopuszczonym ruchem pieszych, to minimalna szerokość powinna wynosić 2,5 – 3 metrów. Tutaj są 2, czyli tyle, ile wynosi minimum dla dwukierunkowej drogi dla rowerów bez udziału na niej pieszych. Pomijając nawierzchnię nie przeznaczoną dla rowerów, rodzić to może trudności z mijaniem się rowerzystów, a szczególnie zachowanie bezpieczeństwa wzajemnego pieszych i rowerzystów. W tej sprawie zwracam się do inż. Szymona Zielińskiego, Certyfikowanego Audytora Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Jak zaznacza, nie przejechał się jeszcze rowerem po tej drodze, ale przeglądając dokumentację budowlaną i zdjęcia z realizacji, nie ma wątpliwości – jest źle. Już na samym początku znajduje błąd, ale na razie w nazewnictwie. – Raz nazywają to ścieżką rowerową (niepoprawnie, niezgodnie z przepisami), nawet w dokumentacji, a raz drogą rowerową, co jest poprawne. Już to świadczy o pewnej nierzetelności podejścia do projektowania, a to nie wróży dalej nic dobrego – rozkłada bezradnie ręce. Audytor potwierdza, że dwukierunkowa droga dla rowerów (DDR) powinna mieć minimum 2 metry szerokości. – Ale kłóci się to z kolei z „dopuszczeniem” ruchu pieszego, czyli de facto zakamuflowaniem tutaj ciągu pieszo-rowerowego (CPR), a taki powinien mieć 3 metry (dopuszczalne 2,5 metra, czego tutaj też nie ma). Dlatego też oznakowaniem, którego nie ma w przepisach, ten brak szerokości postanowiono „ominąć” – punktuje dalej Zieliński. Jak zauważa, skoro wzdłuż drogi nie ma innego chodnika, a jest droga dla rowerów, to piesi mogą po niej iść, muszą tylko ustępować rowerzystom. – I to byłoby czytelniejsze rozwiązanie, także dla pieszych. A to oznakowanie jest nie tylko niezgodne z przepisami, ale także wprowadza zamieszkanie, bo co to w końcu jest – DDR czy CPR? Jakie są tu faktycznie prawa uczestników ruchu? Kto to wie z użytkowników? Jeżeli pójdzie matka z dzieckiem w wózku i spotka się z rowerzystą, to kto jest „na prawie”? To są sytuacje, które infrastruktura i oznakowanie powinny wyjaśniać klarownie i prosto, a tu jest to bardzo skomplikowane – nie kryje audytor.

W ocenie Szymona Zielińskiego wygląda to na chodnik, który dla dofinansowania „stał się” drogą dla rowerów. To nie pierwsza taka „inwestycja” rowerowa w regionie. – Ta inwestycja jest kolejnym przykładem tego, że w Powiecie Gnieźnieńskim nie obowiązują standardy nowoczesnego projektowania, tylko zasada „wybudujmy co się da albo nic nie wybudujemy”. Pytanie czy na takim poziomie rozwoju chcemy by w naszej lokalnej ojczyźnie: „byle by coś było” czy jednak „jak już robić to porządnie”? – pyta retorycznie.

Tagi