Hodowla zwierzą na futro
Głos z „zagłębia futrzarskiego” do Prezydenta RP: „Panie Prezydencie, czas na zakaz!”
W Kawęczynie pod Wrześnią zebrali się mieszkańcy z wsi w których prowadzona jest lub była przemysłowa hodowla zwierząt na futro. Nie chcą oni dłużej czekać i apelują do Karola Nawrockiego o złożenie podpisu pod przyjętą przez Sejm i Senat RP ustawą zakazującą takiego biznesu. – Jeśli ktoś mówi, że wieś musi śmierdzieć, to znaczy, że nie wie, jaki smród jest z fermy norek – jest po prostu nie do opisania – przekonywała jedna z mieszkanek wsi, która z uciążliwością sąsiednich ferm walczy już od lat.
Wielkopolska, a szczególnie rejon styczny powiatów gnieźnieńskiego i wrzesińskiego, były do niedawna prawdziwym „futrzarskim eldorado”. Znajduje się tutaj niedaleko od siebie wiele ferm hodowli norek amerykańskich ale od jakiegoś czasu obsady w niektórych z nich nie są maksymalne. Hodowcy czują wiatr zmian i dywersyfikują swoje zasoby w inne gałęzie rolnictwa i gospodarki. – Na fermach w Kawęczynie zostało dziś niewiele zwierząt, więc zdecydowaliśmy się na piknik. Kilka lat temu, kiedy na obiekcie była pełna obsada, byłoby to niemożliwe – powiedział w trakcie zorganizowanego 22 listopada wydarzenia pn. „Panie Prezydencie, czas na zakaz!” Maciej Słowiński, sołtys Gulczewa. – Odór i muchy, nawet o tej porze roku, nie pozwalały mieszkańcom na zorganizowanie takiego wydarzenia na otwartej przestrzeni. Chcemy pokazać, jak mogłoby wyglądać codzienne życie w innych miejscowościach w naszej gminie, gdyby nie fermy norek. Zamiast spotykać się z rodziną i znajomymi, zamykamy się w domach, bo na dworze nie da się wytrzymać – obrazował przedstawiciel lokalnych społeczności. Okazją do manifestacji i spotkania był obchodzony w Polsce Dzień bez Futra. Do Kawęczyna zjechali z tej okazji mieszkańcy innych wsi i regionów w których problem uciążliwości ferm hodowlanych jest ciągle istotny albo może się powtórzyć. Ale nie musi do tego dojść. Sejm i Senat przyjęły ustawę zakazującą tego rodzaju hodowlę ale ciągle nie podpisał jej Prezydent RP. Stąd apel do niego mieszkańców „futrzarskich” wsi.

– W ciągu ostatnich 10 lat widziałam już wszystko. Matki zasłaniające wózki gazą, żeby muchy nie obsiadły dziecka na spacerze. Ogromne plagi szczurów i pościel przesiąkniętą smrodem, gdy latem otworzyło się okno w nocy. Dziadków, do których wnuki nie przyjeżdżają na wakacje, tłumacząc, że u nich śmierdzi – przekonywała w czasie akcji Małgorzata Nowak, mieszkanka Kawęczyna, od lat aktywnie działająca na rzecz uwolnienia Kawęczyna od fetoru i owadów pochodzących z sąsiedniej fermy. – Jeśli ktoś mówi, że wieś musi śmierdzieć, to znaczy, że nie wie, jaki smród jest z fermy norek – jest po prostu nie do opisania – podkreślała.
(oak za mat. Otwarte Klatki)