Gniezno 2025
Spowiedź Chrobrego. Wielkie widowisko w miejscu, gdzie Polska się zaczęła

Tłumy widzów i owacja na stojąco! Pierwsze spektakle z okazji Milenium Koronacji Królewskich w Gnieźnie, zachwyciły publiczność. Na szczęście, nie jest to tylko inscenizacja wydarzeń historycznych, ale plenerowy spektakl teatralny z całym bogactwem tej dziedziny sztuki.
Oczekiwania były ogromne, bowiem od samego początku władze miasta podkreślały, że oprócz corocznej Koronacji Królewskiej, to właśnie widowisko plenerowe pod katedrą będzie drugim najważniejszym (a może nawet pierwszym?) elementem obchodów milenium pierwszych polskich koronacji. Choć zanim do realizacji spektaklu doszło, w przestrzeni publicznej toczyła się dyskusja, czy wyłoniona w przetargu na ten cel firma eventowa „dowiezie” – jak to się dziś mówi, spektakl do szczęśliwego finału. Wszak o 2 mln złotych przedstawiła ona tańszą ofertę niż doświadczony w realizacji takich widowisk „Park Dzieje”. Ale czy spektakl „dowieziono”? Ocena publiczności po pierwszym plenerowym przedstawieniu (1 sierpnia) nie dała tu pola do rozważań na ten temat. Po ostatnim akcie 2000 osób zasiadających na widowni wręcz wystrzeliło w górę oklaskami i wiwatami dziękując za spektakl. Tak, spektakl. Ponieważ „Milenium Koronacji Królewskich” to nie jest inscenizacja historyczna, która wykłada w sposób „łopatologiczny” kolejne zapiski z dawnych kronik bez pola do interpretacji, ale to dużych rozmiarów spektakl teatralny i tak należy go odbierać. Wszak reżyser wydarzenia – Robert Czechowski to doświadczony twórca teatralny z bogatą karierą. Skoro już wiemy, że jest to teatr, to podchodzimy do niego z otwartymi głowami do interpretacji. Ognie, lasery, telebim i mapping to tylko (i aż) walory inscenizacyjne, ale najważniejszy jest tutaj scenariusz. Chrobry zostaje tutaj odbrązowiony z tych licznych pomników, przez które jest dziś dla przeciętnego Polaka zimny i odległy. Tutaj w spektaklu ma on swoje rozterki. Jest człowiekiem z jego pytaniami o swój los. Jak to w teatrze – celem nadrzędnym jest zmuszenie widza do dyskusji o kondycji człowieka. Jeszcze nie król – Bolesław, pyta sam siebie o dzieciństwo u boku wielkiego Mieszka. Czy miał w ogóle dzieciństwo? Czy w brutalnych czasach miecza i ognia mógł on pójść swoją drogą, czy jednak był „skazany” na dokończenie dzieła swojego ojca? Jak znosił tę odpowiedzialność? Chrobry jest tu przede wszystkim człowiekiem i na ludzkie pytania stara się znaleźć odpowiedź.
Piękna i podniosła muzyka, świetne wokalistyczne popisy aktorek, ruch sceniczny – alegorystyczny, przejmujący – są ciekawym dopełnieniem. Leżący rozbici wojowie są jak duchy, które wskrzeszają kobiece mary, opłakujące ich los, ale i dające nadzieję. Plac okrążają duchy przyszłości – wizje tego, co dopiero ma nadejść, a o czym Chrobry przed tysiącem lat wiedzieć nie mógł. Nie wiedział, że będzie coś takiego jak Polska, z jej osiągnięciami, porażkami, trudnymi losami. Mógł tylko o tym marzyć. Tutaj widzimy duże instalacje, znane nam z Teatru Ósmego Dnia. Powtórzę to jeszcze raz – skoro jest to sztuka teatralna, to widz musi analizować tekst, kontekst kulturowy, historyczny i wyciągnąć z tego refleksję. Zawiodą się ci widzowie, którzy liczą na martyrologię. Nie ma tu cierpienia narodu, ale jest coś ludzkiego i dającego patriotyczną siłę. To zwrócenie się do człowieka i jego wartości. Nie korona – czysty metal, ale serce jest podstawą do czynienia dobra. Nie miecz zimny i nietrwały jest gwarantem wielkości, ale to, jak traktujemy dzieci i z jakim kapitałem wejdą w dorosłość. W czasach wojennych, z tym ogromnym napięciem międzynarodowym, to pacyfistyczny przekaz. Ale kiedy widzimy tyle cierpienia wokół, jedyny słuszny. Choć sama sztuka jest nierówna, bo pierwsze około pół godziny trzyma w napięciu, to potem ono opada i można sobie poobserwować elementy scenografii i choreografii, które są ciekawe. Jakie emocje wzbudza „Milenium Koronacji Królewskich”? To już pytanie do widzów, ale czytając pierwsze opinie i relacje w internecie – jest ich sporo i to jest aspekt pożądany. W kraju, w którym do teatru chodzi mała część społeczeństwa, wyniesienie teatru do formy widowiska plenerowego jest słuszne. Bo w czasach bezpośredniości i prostości przekazu w telewizji czy internecie, warto „przefiltrować” podany nam obraz i zmusić się do refleksji. Z niej zawsze coś zostaje w nas bogatego.