Skip to main content

Kultura miasta

Latarnia na Wenei nigdy nie gaśnie, a jedynie chowa się pod kurtkę na zimę

 | 
(fot. Sebastian Uciński)

Duża część gnieźnian nie wyobraża sobie już lata w mieście, bez działalności Latarni na Wenei, która w małym – na wpół industrialnym, a na wpół z dzikim miejscu – zapewnia odbiorcom kultury nieskrępowany i bezpłatny do niej dostęp. To tutaj, przy ulicy Jeziornej i niemal przy samym brzegu popularnej „Wenecji” bije od czerwca do września kulturalne serce miasta. Całkiem niedawno zakończył się 7. sezon inicjatywy prowadzonej przez Stowarzyszenie Ośla Ławka. Był to sezon wyjątkowy, który dodał krzepy organizatorom.

Latarnia zmienia się i dostosowuje do swoich odbiorców. Można powiedzieć śmiało – rośnie wraz z nimi, przez to nie obrasta mchem. Sezonowe wydarzenia to nie jest „widzi mi się” członków kierującego Latarnią stowarzyszenia, ale wynik rozmów i wsłuchiwania się w głosy samych bywalców tego miejsca. Stąd pojawiają się nowe inicjatywy i nowe inicjatywy pojawią się w przyszłości. W tym roku, po raz pierwszy, Latarnia na Wenei przeprowadziła konsultacje społeczne dotyczące tego, czego od niej oczekują mieszkańcy. Nie ma gorszej sytuacji dla tego typu miejsca kulturalnego, niż obudowywanie się w twierdzę. Latarnia jest dla ludzi i taką pozostanie. Przez kilka tygodni, każdy bywalec mógł wypełnić ankietę i opowiedzieć o tym, dlaczego Latarnię lubi, lub za co nie lubi, oraz czego mu w niej brakuje. Jak zapewnia Ośla Ławka, cenne głosy będą wdrażane w kolejnych sezonach. Ale ten sezon zaczął się dla całej inicjatywy dość trudno. – Zawsze staramy się, by wszystkie nasze wydarzenia były wydarzeniami darmowymi dla naszych mieszkańców, ale też osób przyjezdnych, bo wielu ich przyjeżdża do Gniezna specjalnie na wydarzenia w Latarni – mówi „Buri”, czyli Piotr Buratyński z Oślej Ławki. – Niestety, w tym roku, pierwszy raz od sześciu lat, nie otrzymaliśmy ważnego dla nas dofinansowania z Narodowego Centrum Kultury. To mocno odbiło się na naszym budżecie – wyjaśnia. Ale tu stała się magia, bowiem poinformowani o tym fakcie bywalczynie i bywalcy Latarni, nie przeszli obok tego obojętnie. Mniejszy budżet, to mniej wydarzeń, ale o tym nikt nie chciał słyszeć. Postanowiono: będziemy robić zrzutkę na organizację kolejnych wydarzeń. Zebrano w niej blisko 10 tysięcy złotych. – Dzięki temu zrealizowaliśmy szereg bardzo fajnych wydarzeń, od potańcówek, po spotkania z ciekawymi ludźmi – cieszy się Buri.

W 2,5 miesiąca tegorocznej działalności Latarni na Wenei udało się w niej zrobić mnóstwo ciekawych i ważnych artystycznie wydarzeń, o których mówiło się także poza Gnieznem. Jak wylicza Alex Freiheit, szefowa Oślej Ławki, w tak krótkim czasie zorganizowano tutaj aż 58 wydarzeń, na co przeznaczono budżet w wysokości 43 043 złotych! I należy tu dodać, że organizacja nie miała środków na promocję swoich wydarzeń, a sami członkowie stowarzyszenia i wolontariusze, za swój czas i energię włożone w rozpalanie światła Latarni na Wenei, nie otrzymują ani grosza. Mimo to, to małe miejsce, znalazło się w słuchawkach i głośnikach całej Polski, a to za sprawą reportażu o Latarni, który wybrzmiał w radiowej Trójce, za sprawą zauroczonej tym miejscem Agnieszki Szydłowskiej, dyrektorki rozgłośni. Do ciekawszych wydarzeń w minionym sezonie można zaliczyć 11 koncertów: YUNIS (Egipt), Jarzmo, Daniel Szwed, Jessica, Marcin Pietruszewki, Krzysztof Romanowski, Marek Pośpieszalski, Alembik, Misguided, Smutny Tuńczyk i Bezkwit, oraz spotkania autorskie: Joanna Okuniewska, Jan Mencwel, Justyna Suchecka, Olga Drenda, Krzysztof Skonieczny, Alin Szewczyk i Karolina Sulej. Część tych wydarzeń była możliwa dzięki szerokiej i owocnej współpracy z lokalnymi instytucjami. W Latarni rozmawiano też o fotografii, odbył się performans dźwiękowy artysty z Włoch, miały miejsce także warsztaty, pokazy filmów, spacer odkrywczy po Cierpięgach, karaoke, dyskoteki, wieczorek poetycki, rozmówki po angielsku, gry w planszówki, slam poetycki i… najprawdziwszy ślub, gdzie TAK powiedzieli sobie Angela i Jordan.

Co w kolejnym sezonie 2025? Program już się tworzy, organizacja pisze wnioski o dofinansowania i chce włączyć się także w obchody wielkiego jubileuszu pierwszej koronacji królewskiej w Gnieźnie, lecz zrobi to – co jasne – po swojemu, czyli całkiem alternatywnie. Jak wynika z lektury wypełnionych przez mieszkańców ankiet, będzie więcej jazzu, który gnieźnianie szalenie kochają. Latarnia to widzi i przygotuje więcej tego typu zdarzeń. – Jesteśmy miejscem, które odwiedzają coraz młodsi odbiorcy kultury i bardzo się z tego cieszymy. Rozmawiamy z nimi i wprowadzamy do oferty ich pomysły, by czuli się tutaj dobrze. Kiedy mówią, że potrzebują w Gnieźnie karaoke, to my po prostu je robimy. Okazało się to super pomysłem – nie kryje entuzjazmu Alex. Jednak Ośla Ławka i sami bywalcy Latarni, ciągle z widoczną niecierpliwością oczekują możliwości tworzenia i odbierania kultury przez cały rok. Chodzi o pomieszczenie, które byłoby schronieniem przez jesień i zimę, gdzie kultura niezależna dalej by świeciła jasnym światłem. – Chcemy działać cały rok – podkreśla Alex. – Chcemy być kinem studyjnym, miejscem rekreacji ze ścianką wspinaczkową, rampą dla skate’ów i klubem muzycznym. Gniezno ma tylu mieszkańców, a nie ma klubu muzycznego – rozłożyła ręce i spojrzała na sąsiedni pusty budynek, którzy przylega do podwórka Latarni. Ośla Ławka jest gotowa go przejąć od miasta w użytkowanie i zagospodarować, ale ciągle nie jest znany jego stan techniczny. – Chcemy się rozwijać, dalej być miejscem dla wszystkich gnieźnian i poszerzać dla nich ofertę kulturalną, ale niestety, nie możemy naszych sił rozłożyć na cały rok – podsumowuje gorzko Buri.

Tagi