Skip to main content

Pożegnanie

Nie żyje prof. Włodzimierz Bulikowski, lekarz, naukowiec, ale przede wszystkim miłośnik Gniezna

Włodzimierz Bulikowski (fot. „Bądźma ludźmi, szak!, wyd. MOK)

Informacja o śmierci Włodzimierza Bulikowskiego dotarła do wiadomości gnieźnian rankiem 26 lipca. Profesor był nie tylko znanym i cenionym w mieście lekarzem, ale też – jako naturalizowany – gnieźnianin, wielkim lokalnym patriotą, gawędziarzem, badaczem lokalnego języka, zakochanym w Gnieźnie i jego mieszkańcach. Miał 88 lat.

Włodzimierz Bulikowski urodził się w Warszawie w 1936 roku. Jak sam wspominał swoja tułaczkę po kraju, zanim trafił ostatecznie do Gniezna, jego losem – podobnie jak Odyseusza – kierowała Atena. „Jestem naturalizowanym gnieźnianinem. Po Powstaniu Warszawskim odbyłem długą peregrynację po Polsce. Najpierw Dolny Śląsk. W Wałbrzychu trafiłem do językowego tygla: zamieszkiwali tam miejscowi Niemcy, istniała duża diaspora żydowska, przyjechało wielu Polaków z Francji, a także wielu rodaków z różnych części Polski. Na końcu dołączyły do tych mieszkańców jeszcze dzieci greckie. Bardzo prawdopodobne, że losem moim podobnie jak Odyseusza kierowała Atena i znalazłem ją następnie w Małopolsce, w Krośnie nazywanym też często parva Cracovia – małym Krakowem. Tu spotkałem nie tylko krakowskie wątki gwarowe, ale i lwowskie. Studia spędziłem w Lublinie. Przeznaczenie zaprowadziło mnie do miasta siedmiu wzgórz, czyli do Grodu Lecha. I tutaj znalazłem moją wspaniałą małą Ojczyznę. Na dodatek tu właśnie uwiodła mnie gwara gnieźnieńska” – napisał sam o sobie we wstępie do swojej książki o gnieźnieńskiej gwarze „Bądźma ludźmi, Szak!”.

Ze swoimi pacjentami mówił „po naszymu”. Szybko zaaklimatyzował się w Gnieźnie, gdzie objął funkcję lekarza zakładowego Garbarni. Leczył pracowników zakładu i ich rodziny przez 40 lat. Cały czas słuchał opowieści, interesował się językiem przez nich wymawianym. Wszystko skrzętnie notował. Jak sam kiedyś przyznał, kluczowym dla niego zdaniem, które chciał zrozumieć i tym samym uwikłał się w badanie tutejszego języka było: „Każę sobie zmierzyć ciśnienie” – wypowiedziane przez jedną z pacjentek doktora.
Tak opowiedział o tym podczas spotkania autorskiego promującego swój słownik gwary gnieźnieńskiej. – „A było to tak: Jako młody lekarz byłem z wizytą na ul. Dalkoskiej, róg Cierpięg. Sympatycznej starszej pacjentce mówię: „pani, trzeba brać środki na nadciśnienie i to nadciśnienie mierzyć”, a wtedy jeszcze nie było aparatów do mierzenia. Ona mnie odprowadziła i mówi: „panie doktorze, jutro będę w przychodni to każę sobie zmierzyć ciśnienie”. I tu się zaczął mój dramat intelektualny, bo jak to „każę sobie zmierzyć ciśnienie”. Szedłem przez całe Cierpięgi i myślałem – gdyby powiedziała „dam sobie zmierzyć” lub „pozwolę sobie zmierzyć” to byłbym spokojny. Ale walczyłem z tym, jak to się mogło stać, że ta przesympatyczna osoba to powiedziała. Zastanawiałem się, jakie są powody, że to słowo zostało wypowiedziane i wpadłem na pomysł, że to może wpływ języka niemieckiego. Zacząłem słuchać, jak to ludzie tutaj mówią i w ten sposób zaczęło się moje zbieranie„.

Włodzimierz Bulikowski przez 60 lat swojej pracy zawodowej stał się najwyższym ekspertem „gnieźnieńskości” w słownictwie. Słucha tutejszej godki w autobusach, na wczasach w Powidzu, w ogródkach działkowych. Dzięki swojej pasji pisania zaczyna publikować felietony w „Głosie Załogi”, a po poznaniu przez niego aktora gnieźnieńskiej sceny, Andrzeja Malickiego, rodzi się Bolech z Cierpięgów – fikcyjna postać literacka o którą upomniał się sam poznański Stary Marych, czyli Marian Pogasz, ale nigdy do tego wielkiego spotkania nie doszło. „Bądźma ludźmi, szak!” było podsumowaniem jego badawczego dorobku. Przy oddawaniu książki do druku prosił czytelników o wyrozumiałość i dobre serce w ocenie tego, co zebrał i opracował.

Włodzimierz Bulikowski został wyróżniony tytułem Międzynarodowego Naukowca Roku 2002, za osiągnięcia w dziedzinie medycyny pracy i publikacji w dziedzinie mikrobiologii. Publikował w międzynarodowych wydawnictwach i czasopismach naukowych. Jego postać została przybliżona naukowcom całego świat w słowniku biograficznym z brytyjskiego Cambridge. W dziedzinie medycyny skupiał się na zastosowaniu biopierwiastków m.in. w leczeniu dermatologicznym. W 1991 roku został uhonorowany tytułem „Gnieźnianin Roku”. Jako lekarz medycyny pracy służbę swoją pełnił do końca.

Tagi