Latarnia na Wenei
Ach, te Cierpięgi…
O Cierpięgach zwykło się mówić w ostatnich dziesięcioleciach źle, lub bardzo źle. A mimo obiegowych opinii czy zapisków w kronikach kryminalnych, to rejon miasta z najlepiej opisaną swoją historią, zawsze wyróżniający się w wianuszku jurydyk dawniej otaczających królewskie Gniezno. Piękne, choć zaniedbane kamienice nie są symbolem biedy, ale symbolem nie tak dawnej potęgi i bogactwa Cierpięg. By spróbować odczarować niesprawiedliwe często opinie o tym fyrtlu – Latarnia na Wenei zaprosiła na spacer po Cierpięgach, któremu przewodził Pan Boguś – bez wątpienia symbol współczesnych Cierpięg, którego wspierał regionalista i dziennikarz Olek Karwowski.
Poznawczy spacer po Cierpięgach – pomysł Latarni na Wenei, to nie próba przerysowania obrazu tego fyrtla, czy jego upiększenia. Nie, tu nikt nie starał się namalować Cierpięg na nowo. Celem zaproszenia gnieźnian do wspólnego spaceru po tej fascynującej okolicy było po prostu zapoznanie ich z tymi kamienicami, ich historią, opowieściami o barwnych ludziach tu niegdyś mieszkających. Wielu o Cierpięgach mówi, ale niewielu tu tak naprawdę było. Czas już to zmienić. Już sama nazwa ulicy (ale o Cierpięgach mówimy także w kontekście całej okolicy, czyli dawnego miasteczka) budzi ekscytację. Bo tak – cierpienie to oczywiście ból i wiążące się z nim nieprzyjemne rzeczy. Ale to zachowany element dawnego tutejszego świata. „Cierpiączka” stojąca za nazwą, nawiązuje do tego, że właśnie tutaj realizował surowe wyroki sądu kat, który na wzgórzu szubienicznym kończył żywot oszustów i złoczyńców. Droga do niego prowadząca naznaczona była cierpieniem – zarówno skazanego, jak i jego najbliższych. Ale posiadanie kata na jurydyce, to też dowód wielkości tego miejsca i sprawiedliwości jego sądów. Tyle historia. Jelenia Głowa, Jędrzejewo, Andrzejewo – to także dawne nazwy Cierpięg, choć dziś niemal nieznane. Dawne miasto na „jeleniej głowie” od zawsze stało w pewnej opozycji do sąsiedniego miasta królewskiego – Gniezna. Rozdzielały je wody uchodzącej do jeziora Jeleń rzeki Srawy. W Gnieźnie przebywali dostojnicy, ale to na Cierpięgach odbywały się huczne i znane w Europie jarmarki w sąsiedniej osadzie Targowiskiem zwanym, to na Cierpięgach lokowali się najwprawniejsi rzemieślnicy, którzy nie mieli zwyczaju łączyć się w cechy, przez co byli nazywani „partaczami”. Byli oni wolni i tańsi niż ci w Gnieźnie, choć swoje produkty robili nierzadko lepiej. Kupcy, rzemieślnicy – to był świat tamtych Cierpięg.
Cierpięgi zawsze stały „za sobą”. Trzymali się mieszkańcy razem i czuli silną więź. Wielokrotnie dawali temu wyraz, choćby w czasie rozbiorów Polski, kiedy nieustępliwie walczyli o zachowanie nazwy ulicy Cierpięgi, kiedy wszystkie wokół był zniemczane. Kiedy na radzie miasta postawiono pomysł zmiany nazwy na „Ogrodowa”, przekonali nawet niemieckich radnych, by historycznej nazwy nie ośmielano się ruszać. I nie ruszono. Choć krótki czas nosiła nazwę „Schillera”, to jednak jest to jedna z niewielu ulic Gniezna, która od kilkuset lat trwa przy swojej historycznej nazwie.
Dokonując jednak skoku w mniej odległe historycznie czasy, Cierpięgi były bogatym przedmieściem, a potem częścią samego Gniezna. Okazałe kamienice są tego namacalnym dowodem. Detale architektoniczne, podpatrywane choćby w Berlinie i stosowane tutaj rozwiązania konstrukcyjne; malunki sufitowe w sieniach przejściowych; stosowane materiały wysokiego gatunku – to symbol zamożności ludzi tu mieszkających. Wystarczy zajrzeć do księgi adresowej z 1904 roku. Na ul. św. Wawrzyńca i Cierpięgi mieszkali szewcy, pracownicy kolei (w owym czasie bardzo prestiżowe zawody), rentierzy, nauczyciele, piekarze, handlarze. Kilkadziesiąt nazwisk takich mieszkańców przywołano podczas spaceru. Falk, Zdziarstek, Schreiber, Nowicka, Geidner, Günter, Pluciński – to kilka nazwisk mieszkańców z adresu Cierpięgi 7b. Domu, którego właścicielem był Gustaw Mentz. To oni dokładnie 120 lat temu witali się rano w bramie idąc do pracy. Dziś, współcześni mieszkańcy Gniezna mogli tylko wyobrazić sobie, jak wyglądało życie tej okazałej kamienicy w tamtym czasie.
Podczas trwającego blisko 1,5 godziny spaceru kilkadziesiąt osób zwiedzało bramy, klatki schodowe i podwórka kilku nieruchomości na Cierpięgach. Pan Boguś, czyli Bogdan Bentyn, który urodził się tutaj, wychowywał się, a potem także swoje dzieci, przywołał niedawny świat tego fyrtla. Dziatwę biegającą po ulicach, turnieje „dzikich drużyn” w piłkę, wojny z „Tajwanem” za nasypem kolejowym, pierwsze „haryndy”, dom wojskowy i nieistniejący budynek pierwszego dworca kolejowego. Wspomniał świat, który odchodzi, a który chętnie wspominali spacerujący razem gnieźnianie. Dołączali do rozciągającego się tłumu kolejni mieszkańcy tej okolicy, którzy dopowiadali swoje wspomnienia i opowieści. Padały nazwiska, przezwiska, nazwy firm i zakładów z Cierpięgów. Wszystko to pokazało, jaka siła tkwi w lokalności, peryferyjności i historii. Dziś małe geograficznie, ale ciągle wielkie duchem Cierpięgi, to ważny fragment miasta, który – tak jak przed wiekami – nikomu kłaniać się nie musi.