Skip to main content

Festiwal Otwartych Ogrodów

Zjedź z asfaltu… tam gdzieś jest najpiękniejsze miejsce na ziemi

 | 
Gospodarze i goście Chaty Oleńka i Agata

Przyborowo to wieś w gminie Łubowo, położona w zielonek gęstwinie pięknych lasów. Z rzadka rozrzucone w tej przestrzeni domy kryją wielką historię tych urodzajnych i bogatych w zwierzynę ziem. W tej okolicy znajduje się kilka pięknych olęderskich domów, ale tym razem zjeżdżamy z asfaltowej drogi, by po kilku minutach dojechać do miejsca zupełnie wyjątkowego. To mała ostoja, między polami i lasami. Już na wstępie wita nas napis: „Chata Oleńka i Agata”. Jesteśmy na miejscu. Drzwi do ogrodu są uchylone. Wchodzimy zobaczyć to ponoć najpiękniejsze miejsce na ziemi.

Do Przyborowa zajeżdżamy wiedzeni urokiem lokalnego festiwalu celebracji lata – „Roślinny Kosmos – Festiwal Otwartych Ogrodów”. To inicjatywa, która w naszym regionie organizowana jest dopiero po raz drugi. Cel jest prosty. Jak sama nazwa wskazuje, w letnim czasie, właściciele ogrodów nie domykają do nich furtek i witają w swoich zielonych progach gości. To czas świętowania odnawialnego co roku święta urodzaju, życia i piękna jakie daje nam natura, oraz moment dla edukacji, rozmów, poznania się i spędzenia po prostu kilku chwil razem wśród zieleni. W inicjatywę włączyło się kilkadziesiąt osób, które w wybrane dni letnich popołudni zapraszają do siebie każdego miłośnika natury. Pierwsze takie zaproszenie w tegorocznej odsłonie Festiwalu Otwartych Ogrodów wypłynęło właśnie z Przyborowa. Adresu już znanego wielu entuzjastom piękna przyrody i jej harmonii. Od frontu szutrowej drogi, której przejazd chronią przed słońcem szpalery drzew, stoi piękny dom z czerwonej cegły. Otulony zielenią jest dopiero preludium do tego, co czeka nas za nim. A tam, wśród kwiatów, krzewów i drzew, jest to ponoć najpiękniejsze miejsce na ziemi. Gdy przybywamy, w ogrodzie trwa już rozmowa o odmianach roślin, które są nie tylko piękne, ale i pożyteczne. Kilkadziesiąt zauroczonych miejscem osób słucha w skupieniu dr hab. Haliny Ratyńskiej, której naukowe zainteresowania obejmują szeroko pojętą geobotanikę, florę, zbiorowiska roślinne i ekologię krajobrazu. To podróż do świata, niestety już ginących gatunków roślin, ale też słyszymy krzepiące informacje o właściwościach tych z nich, które jeszcze możemy uratować dla biologii.

Oprowadzanie po przyborowskim ogrodzie w Chacie Oleńka i Agata

Witamy się z Agatą Hubert, gospodynią miejsca. To od imion jej i jej córki nazwę wzięło to miejsce. W ogrodzie dostrzegam wywieszone na sznurku dość ponure zdjęcia zrujnowanego domu bez okien i drzwi. Agata przekonuje, że to ten sam dom z czerwonej cegły, który stoi za naszymi plecami, a który podziwialiśmy przyjeżdżając tu. – To spełnienie marzeń z dzieciństwa. Już mając 15 lat wymarzyłam sobie dom w lesie, dlatego że mój tata przez wiele lat pracował w Puszczy Białowieskiej i dlatego z naturą chciałam już żyć – zaczyna opowieść. Wiedziona marzeniem Agata wsiadała na rower, na który sadzała też swoją dwuletnią córkę i leśnymi duktami i polnymi drogami objeżdżały okolicę Gniezna. Cel był jeden – znaleźć najpiękniejsze miejsce na ziemi. Nie było to, jak się okazało, łatwe. Rowerowe podróże nie przynosiły Agacie tego stanu serca, który dawał jej pewność, że to jest właśnie to jedyne miejsce. Dopiero sygnał od kolegi, że w sąsiedztwie jego babci znajduje się opuszczony budynek dawnej szkoły, dał potrzebną nadzieję. Ta nadzieja mogła się jednak ulotnić gdy zobaczyła widok obiektu, który był skrajnie krytyczny, ale dusza domu miała więcej mocy niż jego stan. Negocjacje z właścicielem obiektu trwały pół roku, ale zakończyły się sukcesem. – Olcia miała wtedy 4,5 roku i mieszkałyśmy na czas remontu pod słupem telegraficznym w przyczepie kempingowej – śmieje się na wspomnienie tamtego czasu Agata. Ogrodu za domem nie było. To kolejne wyzwanie, jak zaczarować tę przestrzeń, by wyglądała tak jak teraz. – Te wszystkie drzewa przywoziłam na przyczepce i sadziłam – wskazuje na około ośmiometrowe okazy. Dziś jest już spokojna, bo i ogród prezentuje się fantastycznie. – To moja ostoja, oaza spokoju, miejsce dla mnie i rodziny bezpieczne. To najpiękniejsze miejsce na ziemi. Gdy jest mi źle, wychodzę na schodki przed domem i słucham żurawi. Mój tata mówił, że żurawie zakładają siedliska w dobrych miejscach – z dobrym powietrzem i wodą. I kiedy wierciliśmy studnię, stanęłam i zobaczyłam parę żurawi. Już wiedziałam, że to jest właśnie to miejsce! – nie kryje zachwytu gospodyni.

Gdy rozglądamy się po ogrodzie, zwracam Agacie uwagę na gości wokół. Czy to nie zakłóca trochę spokoju tej ostoi. – Nie! – odpowiada zdecydowanie. – W życiu zaznałam wiele dobrego od ludzi i bardzo chcę się im odwdzięczać. Ta energia ludzi krąży i niesie coś dobrego. Byłam w górach izerskich, gdzie jest festiwal otwartych domów. Poznałam mnóstwo wspaniałych osób. A to pani Zosia, co piecze pyszne placki, a to Halinka co robi piękne artystyczne rzeczy. Chciałam to przenieść do Wielkopolski i to się udaje – uśmiecha się Agata i zaprasza do częstowania się wodą z kwiatami, cytryną i miętą oraz tortem o bajecznym smaku. Jedni ludzie wchodzą, inni już wyjeżdżają żegnani przez gospodarzy miejsca – Agatę, Olę i Maćka. I my wyjeżdżamy, ale to nie pożegnanie z Przyborowem. Na pewno tu wrócimy, a niebawem kolejne otwarte ogrody do poznania i posłuchania historii ich właścicieli.

Tagi