To on ukuł neologizm „betonoza”, który zrobił – niestety – zawrotna karierę w Polsce. W swojej książce, o tym samym tytule, pierwszy raz w kraju opisał zjawisko bezmyślnego niszczenia przestrzeni miejskiej i rozmiłowania włodarzy gmin w eliminacji zieleni na rzecz płyt. Książką „Hydrozagadka. Kto zabiera polską wodę i jak ją odzyskać” zwrócił z kolei uwagę opinii publicznej całego kraju, że problem braku wody lub jej nadmiaru, to nie do końca sprawa natury, ale także nas samych. Jan Mencwel, reportażysta i społecznik, spotkał się z gnieźnianami dzięki zaproszeniu Latarni na Wenei.
Dziś jest z pewnością jednym z najcelniejszych i najbardziej kompetentnych w Polsce publicystów wypowiadających się o błędach w zagospodarowywaniu miast, a ostatnio także w temacie wody i jej braku (lub nadmiaru). Jego bestselerowe książki trafiły w swój czas. To, o czym kiedyś szeptano lub mówiono o tym w wąskim gronie, Jan Mencwel opisał w swoich reporterskich wydawnictwach, które poniosły się po kraju. Aktywista opisał to, co zobaczył podczas podróży po Polsce, np. że krajobraz miast i miasteczek się zmienia, ale niestety, na gorsze. Polskę dotknęła kolejna choroba cywilizacyjna. Po pastelozie i samochodozie, kraj zaczęła zjadać betonoza. Tzw. „rewitalizacje” przestrzeni, głównie rynków, oznaczały wycinkę drzew, eliminację zieleni i wybetonowanie pustyń. Gmina za gminą rak się toczył i kolejne społeczności zauważały, że odebrano im przestrzeń przyjazną do życia, a oddano plac, na którym życia nie ma. „Betonoza” zmemizowała takie inwestycje. Celne uwagi autora, ukazania bezmyślności włodarzy w bronieniu swoich inwestycji, ujawniły problem i jego skalę. Dziś na szczęście (i duża w tym rola Mencwela i jego książki), odchodzi się od betonowania przestrzeni miasta, lub przynajmniej robi się to z zachowaniem powierzchni zieleni. „Betonoza” stała się biblią wszelkich ruchów miejskich walczących o miasto dobre do życia. Różnorodne, z poszanowaniem zieleni.
Kolejna książka pt. „Hydrozagadka. Kto zabiera polską wodę i jak ją odzyskać”, znów trafiła w swój czas. Kryzys hydrologiczny w Polsce przybiera na sile, niczym nawalne opady, które od czasu do czasu niszczą Gniezno. Mencwel wyjaśnia w wydawnictwie od czego swój początek biorą takie zjawiska. Opisuje historyczne ciągoty Polaków do regulowania rzek, osuszania mokradeł, eliminowania błota, jako odwieczne kompleksy narodu na rzecz zachodniego uporządkowanego świata. Hydrozagadką autor znów obnażył płytkie myślenia władz i uświadamia nam – czytelnikom, jak ważna i cenna jest woda, oraz daje wskazówki, jak ją zachować i wykorzystać. Jan Mencwel dziś jest radnym Warszawy. Do samorządu wszedł z ramienia ruchu miejskiego „Miasto jest nasze”, który przoduje w kraju w myśleniu o mieście jako wspólnym dobru wszystkich jego mieszkańców. Dlatego gnieźnieńska inicjatywa Latarnia na Wenei zaprosiła Jana Mencwela do Gniezna, by porozmawiać o problemach poruszanych w jego książkach, ale w kontekście gnieźnieńskim. Rozmowę z aktywistą przeprowadził dziennikarz Aleksander Karwowski. Mencwel przed samym spotkaniem odbył z gnieźnianami spacer po miejscach, które idealnie wpasowują się w tematykę jego książek. O tym samym rozmawiali z nim czytelnicy jego reporterskich wydawnictw. Ostatnie ulewne deszcze i grad z 20 maja, dały kolejny dowód na to, że nie tylko z przyrodą jest „coś nie tak”, ale i samo miasto nie jest przygotowane na zachodzące zmiany w pogodzie. Mencwel cierpliwie tłumaczył, podsuwał pomysły, jak miasto i my sami możemy niwelować skutki zmian klimatycznych. M.in. wspomniał o krzewach, które tnie się w miastach niemal hurtowymi ilościami, a są one elementem krajobrazu, schronieniem dla wielu zwierząt i organizmów. Niestety, krzewów w miastach jest coraz mniej. Zakłady zieleni miejskiej stawiają na byliny – estetyczne, równo sadzone, ale dla miasta prawie bezużyteczne. Spotkanie cieszyło się dużym zainteresowaniem i to mimo potrzeby nagłego zmienienia miejsca spotkania. Z powodu deszczu wydarzenie przeniesiono do Centrum Kultury „eSTeDe”, ale mimo to, chętnych do zadawania pytań gościowi nie brakowało. Jak się okazuje, na sercu gnieźnianom leżą jeziora, zachowanie wilgoci w mieście, tzw. „sadzenia kompensacyjne”, a raczej ich bezcelowość oraz beton, który robi z miasta przestrzeń trudną do egzystencji we współczesnym świecie.