O szpitalu bez emocji. Debata o dzisiaj i jutrze gnieźnieńskiej lecznicy
Rozbudowa gnieźnieńskiego szpitala ciągnęła się latami, przez to tak potrzebny społeczności lokalnej obiekt stawał się ofiarą kampanii w kolejnych wyborczych latach. Stowarzyszenie Ziemia Gnieźnieńska apeluje o obniżenie emocji wokół tego dobra całego powiatu i podjęcie merytorycznej rozmowy o przyszłości szpitala. – Zmieńmy filozofię. Czas zakończyć wojnę polsko-polską w samorządzie. Nie tylko w dyskusji o szpitalu, ale szerzej – mówi Krzysztof Ostrowski, lekarz i członek stowarzyszenia. Jaka jest kondycja lecznicy? Kiedy będzie scalona? Czy będzie można leczyć tu chorych onkologicznie i jaka diagnostyka będzie w niej w przyszłości? O to pytali mieszkańcy i uczestnicy debaty przedwyborczej Ziemi Gnieźnieńskiej. – Cieszymy się szpitalem naprawdę na europejskim poziomie – zapewnia Mateusz Hen, zastępca dyrektora lecznicy i zdradza plany na przyszłość.
Historia rozbudowy (lub budowy nowego) szpitala w Gnieźnie sięga jeszcze kresu PRL. Początkowo za „Dziekanką” miała powstać wielka rotunda, którą planowano jeszcze w latach 80-tych. Szpital miał powstawać nawet kilkanaście lat i w końcu zakończyć wieczne problemy lokalowe lecznicy rozdartej między dwa stare pruskie gmachy przy ulicach św. Jana i 3 Maja. Nowy obiekt był tak naprawdę racją stanu, bo dobry i funkcjonalny szpital to fundament opieki zdrowotnej mieszkańców miasta i regionu. Niestety, ani schyłek PRL, ani początki nowej młodej Polski nie dawały szans budowy takiego obiektu w naszym mieście, stąd wyzwanie i presja piętrzyły się przez kolejne lata i zmagało się z nimi wielu kolejnych samorządowców i dyrektorów ZOZ-u. Dziś nowa część szpitala stoi i przyjmuje pacjentów. Ale to nie koniec wyzwań. Właśnie ich dotyczyła debata Ziemi Gnieźnieńskiej w której udział wzięli oprócz Krzysztofa Ostrowskiego także Włodzimierz Pilarczyk, były dyrektor lecznicy w latach 1991-2012, Dariusz Igliński, lekarz rodzinny i radny powiatowy oraz Mateusz Hen, zastępca dyrektora ds. lecznictwa szpitala powiatowego. Spotkanie rozpoczął Włodzimierz Pilarczyk, który wspomniał trudne perypetie z wszelkimi wysiłkami nad budową nowego szpitala i rozbudową istniejących obiektów. Wchodząc w wolną Polskę sytuacja lecznicy była bardzo trudna, stąd ratowano się rozbudową tego co było, np. obiektami przy u. Św Jana, budową stacji dializ. Rozdzielenie szpitala na dwa obiekty tylko pogarszało sytuację. Szanse na budowę nowego gmachu pojawiły się dopiero w 2010 roku z otrzymaniem 16 mln złotych, kiedy szpital potrzebował wówczas na inwestycję aż 52 mln złotych. – Ale dobre i to. Postanowiliśmy etapować budowę – wspomina dyr. Pilarczyk. Niestety, problemy z nierzetelnym wykonawcą przerwały prace. Obiekt stał, ale nie był wykończony. Jak podkreśla były dyrektor, na szczęście kolejne zarządy powiatu trafnie kontynuowały budowę. – Dzięki temu mamy szansę leczyć się dziś w dobrych warunkach – nie kryje satysfakcji.
Jak wspomina tamten czas Mateusz Hen – w 2019 roku, kiedy brał współodpowiedzialność za szpital, sytuacja była trudna. Obiekt niszczał, a kasa starostwa była pusta. Nie było też konkursów zewnętrznych o granty. – Obiekt groził zawaleniem przed zimą, a był już wykończony kosztowny blok operacyjny – mówi. Postawiono na opcję kredytu komercyjnego i to się finalnie opłaciło. Jak wylicza, budowa szpitala pochłonęła ok. 110 mln złotych, ale dziś wybudowanie takiego samego gmachu to już ok. 400 mln złotych. Gdyby wówczas nie podjęto odważnej decyzji szpital nie miałby żadnych szans rozwoju. Dziś szpital leczy ludzi już trzeci rok. To najlepsza recenzja tamtych działań. W ocenie dyr. Hena rozbudowa pomogła wzrostowi finansowania szpitala z NFZ, a dziś wskaźnik EBITDA (zysk operacyjny przedsiębiorstwa przed potrąceniem odsetek od zaciągniętych zobowiązań) wynosi 13 mln złotych. To dobry wynik. – Powiedzmy szczerze, nie byłoby to możliwe gdyby nie odważne zarządzanie i łut szczęścia – zauważa Krzysztof Ostrowski. Jak podkreślali paneliści, skoro sytuacja finansowa szpitala jest stabilna i sam jest w stanie pokrywać swoje zobowiązania, to potrzeba dalszych kroków rozwojowych. Przede wszystkim scalenia oddziałów w jednym miejscu i dalszego rozwoju SOR-u. – SOR to miękkie podbrzusze każdego szpitala – mówi K. Ostrowski, ale jak dodaje Dariusz Igliński, to co osiągnięto w Gnieźnie w tym temacie to duży krok w nowoczesność. – Niestety, na SOR-ach nie ma jednego mądrego rozwiązania, że każdy pacjent będzie natychmiast obsłużony. Ale poprawa jakości świadczonych przez gnieźnieński SOR usług jest bardzo duża. Sam widzę wypisy z SOR-u, ile diagnostyki wykonano. Naprawdę pacjent z SOR-u jest bardzo dobrze zaopatrzony. To duży postęp. Przez ostatnie dwie kadencje samorządu szpital się naprawdę mocno rozwinął – podkreśla.
Jak wymienia Mateusz Hen, wyzwań przed szpitalem jest mnóstwo, ale są one precyzyjnie wytyczone. Przede wszystkim scalenie go w całość przy ul. 3 Maja. Tutaj prace już trwają i są bliskie realizacji. Potrzebny jest nowy tomograf komputerowy i radiolodzy, którzy na miejscu będą interpretować z niego wyniki. Niestety, z radiologami jest problem, stąd na razie szpital korzysta z ich usług zdalnie. Potrzebna jest też pracownia badań endoskopowych, ale tu znów problem kadrowy. Szpital jest gotów wprowadzić też ciągłą terapię onkologiczną na miejscu w Gnieźnie, np. móc dokonywać zabiegów w obrębie jamy brzusznej i oferować chemioterapię. – W tym kierunku pójdziemy – zapewnia Hen. Podobnie jak urologia, która zostanie w szpitalu odbudowana. Jest już jeden specjalista z Bydgoszczy, który jest oblegany i przyjmuje nawet 60 pacjentów dziennie. Pacjentki doceniają też warunki dla porodów w szpitalu, stąd wprowadzone mają być porody naturalne w znieczuleniu. Ważna jest też geriatria i opieka kompleksowa dla seniorów, tak by mogli leczyć się w Gnieźnie kompleksowo na kilka schorzeń, mieć do tego konsultacje dietetyczne i psychologiczne. Rozwijana będzie też stacja dializ (co już jest realizowane), a jak podsunął pomysł Krzysztof Ostrowski – warto wprowadzić też na miejscu zabiegi okulistyczne. W jego ocenie to dość powszechny problem, a niestety seniorzy muszą udawać się w tym celu do Poznania, a to dla wielu osób kłopotliwe czy wręcz niemożliwe. W merytorycznej i spokojnej dyskusji w temacie, który od lat wzmagał burzliwe niekiedy dyskusje, wyłonił się obraz troski o dobro, które jest poza politycznym sporem – to dobro publiczne. Jaki jest dziś szpital powiatowy wiedzą najlepiej korzystający z niego pacjenci. Jaki będzie – pokaże czas.