Przejdź do treści głównej

Samorząd

Koniec dwukadencyjności w samorządach?

 | 
Poseł Michał Pyrzyk (fot. Michał Pyrzyk / FB)

Wybory samorządowe w 2018 roku były pierwszymi od których zaczęto liczyć dwukadencyjność w sprawowaniu funkcji wójta, burmistrza i prezydenta miasta. Po zmianie rządu w 2023 roku polskie samorządy domagały się zniesienia tego ograniczenia.

Maksymalna dwukadencyjność dla wybranych w wyborach włodarzy gminy czy miasta było pomysłem rządów Prawa i Sprawiedliwości. Oznacza ono, że wybierani od 2018 roku na swoje stanowiska wójtowie, burmistrzowie czy prezydenci, nie mogą sprawować dłużej swojego mandatu niż przed dwie kolejne pięcioletnie kadencje. Od samego początku samorządy krytykowały ustawę i po zmianie rządu w 2023 roku apelowały o zniesienie tego ograniczenia w kodeksie wyborczym. Ostatecznie projekt zmiany wniosło w Sejmie Polskie Stronnictwo Ludowe. – „To ustawa za samorządem, czyli za mieszkańcami, aby od ich demokratycznej decyzji zależało, kto ma zarządzać ich gminą” – komentuje złożony projekt Michał Pyrzyk, dziś poseł PSL, a w latach 2006-2023 burmistrz Słupcy. Autorzy poprzedniej zmiany w kodeksie wyborczym jako jego zaletę wymieniali m.in. próbę „odbetonowania” samorządów w których niektórzy wójtowie czy prezydenci rządzili przez kilkadziesiąt lat, budując lojalne sobie struktury w podległych urzędach i jednostkach samorządowych. Nie zgadza się z tą opinią Pyrzyk. – „Jeśli społeczność lokalna chce nadal wybierać tego samego sprawdzonego wójta czy burmistrza, to nikt nie powinien im tego zabraniać. Dwukadencyjność to ograniczanie demokracji, ponieważ zabiera ona mieszkańcom prawo do decydowania, kto ich reprezentuje. Wybory samorządowe pokazują, że w każdych z nich dochodzi do wymiany od 30% do 40% wójtów i burmistrzów, w gminach małych, średnich i dużych miastach. Nie można więc mówić o jakimś zabetonowaniu samorządu w tym względzie” – podkreśla poseł i dodaje, że dwukadencyjność eliminuje lokalnych liderów, przerywa lub zakłóca rozpoczęte długofalowe inwestycje. – „Nowy wójt, burmistrz może przerwać ważne inwestycje rozpoczęte przez poprzednika, nawet lub tylko z powodów politycznych. Zbyt częsta zmiana władz może oznaczać też brak stabilności i utratę spójnej wizji rozwoju danej jednostki samorządu terytorialnego, w tym spojrzenia na kluczowe obszary takie jak: infrastruktura, bezpieczeństwo, pomoc społeczna, edukacja czy zarządzanie kryzysowe. Stabilność władzy lokalnej jest też wartością dla inwestorów, ponieważ buduje ona również wizerunek gminy jako wiarygodnego i poważnego partnera do rozmów” – dodaje.

Zwolennikiem zniesienia dwukadencyjności jest też Jakub Gwit, wójt Powidza. – „Jak sama nazwa wskazuje – w samorządach sami mieszkańcy zarządzają swoimi sprawami, także wybierając swoich przedstawicieli do organów gminy. Więc o tym, kto i jaki okres sprawuje mandat, powinni decydować mieszkańcy, oceniający skuteczność wykonywania zadań przez samorządowców, a nie odgórne przepisy. Jeśli ktoś nie chce już startować, to powinna być osobista decyzja, a nie przymus prawny. Zniesienie kadencyjności to potrzebny krok do decentralizacji naszego państwa. W dobie tak wielu konfliktów i podziałów, samorządy są cały czas wspólnotą, gdzie dzieje się dużo dobra i ma miejsce współpraca ludzi o różnych poglądach” – przekonuje samorządowiec, który uzyskując mandat wójta miał 28 lat. – „Brak dwukadencyjności nie ogranicza też i nie jest żadną przeszkodą dla aktywnych młodych ludzi. Ja zostałem burmistrzem Słupcy w wieku 31 lat, będąc osobą mieszkającą wcześniej w tym mieście tylko 5 lat, wygrywając miedzy innym z dwoma byłymi burmistrzami i przewodniczącym rady miasta. Tak zadecydowali mieszkańcy, a podobnie stało się w okolicznych gminach, gdzie obecni wójtowie i burmistrzowie zaczęli pełnić swe funkcje w młodym wieku: np. w Powidzu w powiecie słupeckim – 28 lat, w Pyzdrach – 32 lata, a w Nekli – 28 lat, obie gminy w powiecie wrzesińskim. Dwukadencyjność może sprawić, że tak młodzi ludzie nie będą chcieli wiązać się z samorządem” – przestrzega poseł Michał Pyrzyk. Projekt ustawy jest już złożony w Sejmie.

Odmiennego zdania jest m.in. Kongres Ruchów Miejskich – organizacja zrzeszająca nie będące partiami politycznymi ruchy i inne organizacje zajmujące się sprawami samorządów. Wiele z nich stało się alternatywą wobec upartyjnionych rad gmin, powiatów czy miasta, prowadzając tam osoby zainteresowane działaniami na rzecz samorządu, ale bez barw partyjnych. „Na skutek licznych zmian
ustawy o samorządzie gminnym oraz innych ustaw, organ wykonawczy uzyskał tak duży zakres władzy, że procesy demokracji lokalnej przestają działać skutecznie i kontrola wspólnoty samorządowej staje się iluzoryczna. W tym kontekście dwukadencyjność pełni ważną rolę przerywając proces wzmacniania pozycji organu wykonawczego w stosunku do reprezentacji mieszkańców i samych obywateli”
– zapisano w niedawno podjętym przez Kongres Ruchów Miejskich apelu. „Zasada dwukadencyjności ma więc za zadanie przeciwdziałać tworzeniu się trwałego układu władzy, który często bywa odporny na kontrolę społeczną i publiczną debatę. Chodzi o przywrócenie świeżości i przejrzystości w działaniach samorządów oraz zapewnienie większego udziału obywateli w procesach decyzyjnych. Ograniczenie kadencji jest ponadto mechanizmem, który odblokowuje dostęp do polityki nowym liderkom i liderom. Zapewnia to zdrowszy obieg kompetencji i stały dopływ nowych osób do życia publicznego” – zapisano dalej. Dokument przesłano do najwyższych władz państwowych oraz polskich parlamentarzystów.

Tagi