140 lat Stada Ogierów
140 lat dla rolnictwa, społeczeństwa i regionu. Stado Ogierów to nasz żywy pomnik historii

Jest takie miejsce w Gnieźnie, które skryte w soczystej zieleni jest enklawą w której toczy się niezwykłe życie. Wiążą się z nim historie polityczne, dziejowe, sportowe, a nawet… filmowe. To setki nazwisk pracowników, wspaniałe i do dziś wspominane konie, historie całych rodzin i ważna rola dla gospodarki rolnej regionu. Gniezno końmi stało od wieków, bo zaczęło się od jarmarków, przez targi końskie, wielkie zawody sportowe i hodowlę dla potrzeb wojska, do centrum rekreacji i edukacji w dniu dzisiejszym.
„O, zobacz. Tutaj na zdjęciu w mundurze jest pan Matławski, a na tym pan Zygmunt Szymoniak” – niosły się emocje co kilka chwil w sali, w której odbywała się wystawa historyczna z okazji jubileuszu 140 lat Stada Ogierów w Gnieźnie. Już kilka chwil spędzonych w tym pomieszczeniu i przyglądaniu się ciekawskim widzom dało obraz tego, jak ta instytucja i ludzie, którzy ją tworzyli, ważni byli i są w życiu Gniezna i regionu. Charakterystyczne, rytmizujące przestrzeń budynki z czerwonej cegły, są symbolem wytrwałości ludzkiej. Ale byłyby one tylko pustą historyczną przestrzenią, gdyby nie ludzie, którzy wypełniali je pasją, umiejętnościami i zaangażowaniem. „Duma Gniezna” – podkreślano i odmieniano na różne sposoby stwierdzenie, które padało podczas uroczystości rocznicowej wielokrotnie. Tak, choć nie zdajemy sobie często z tego sprawy, Stado Ogierów przez blisko 1,5 wieku miało ogromny wpływ na gospodarkę i rozwój całego regionu.
To nie zdarza się często, że idea wymyślona przed kilkunastoma dekadami, jest kontynuowana mimo zawirowań historycznych, politycznych i społecznych. Przecież założony wówczas na peryferiach miasta w 1885 roku ośrodek działa bez przerwy do dnia dzisiejszego. Tu było coś ważniejszego – konie. Koń i jego rola w gospodarce i społeczeństwie, a nawet w polityce, nie miały sobie przez lata równych. Gdyby cofnąć się w czasie do roku 1882, kiedy zapadła decyzja pruskiej administracji o budowie przy drodze do Kłecka stadniny hodowli koni remontowych na potrzeby armii, mielibyśmy pierwszy obraz roli konia w ówczesnym czasie. Ta rola zmieniała się z biegiem następnych lat. Konie pomagały w komunikacji, potem rolnictwie, a dziś są obiektem rekreacji i sportu. Dziś spacerując w cieniu wiekowych drzew otulających przestrzeń między kilkunastoma budynkami zaprojektowanymi przez Reicherta z firmy C. Hacker i Godenchweger z Berlina, mamy wrażenie nagłego zatrzymania czasu. Tu nic nie jest naglące, choć hodowla konia rządzi się przecież swoimi prawami. Rżenie dobiegające ze stajni i zapach rozgrzanej końskiej derki kiedy koń odprowadzony zostaje na odpoczynek, są częścią tej opowieści o miejscu, które trwa od 140 lat. Trwa, bo nieprzerwanie dbali o nie i dbają dalej ludzie, którzy życie swoje poświęcili pasji.
14 czerwca obchody jubileuszowe przygotowane zostały z rozmachem. Dziś Stado Ogierów jest częścią Gospodarstwa Rolno-Hodowlanego w Żydowie i jako spółka państwowa działa na rzecz gospodarki rolnej kraju. Jego znaczenie jest strategiczne. Obecnie w zasobach stado posiada 15 ogierów oraz 41 koni na tzw. hotelu, czyli w pensjonacie, zdeponowane tutaj przez indywidualnych hodowców. Stado jest zatem miejscem żywym, które funkcjonuje i trwa niezmiennie w pierwotnej roli. Jednak zwiedzając tego dnia otwarte dla wszystkich ciekawskich stajnie i obiekty, nie można w żaden sposób pominąć ludzi. Ich nazwiska są nierozerwalną częścią tej opowieści. Dla nas współcześnie żyjących, szczególnie bliskie te powojenne. Kierownikami stada byli Prądzyński, Rzewuski, a od 1948 roku Czesław Matławski, z zastępcą Kazimierzem Goskiem. Szacunek, ale i swoisty kult do osoby legendarnego już Czesława Matławskiego, wyszły poza mury stada i poniosły się po kraju i świecie. Jego legendarny i obsypany nagrodami koń „Alchemik”, wraz ze swoim jeźdźcem zapisali się w historii sportu. Znamiennym jest to, że dzieci wielkich patronów stada podążały śladami ojców, kontynuując ich misję. Żadnym wyjątkiem nie był fakt narodzin dzieci właśnie w tym miejscu. Jednym z nich jest Andrzej Matławski, syn Czesława, który funkcję dyrektora pełnił po ojcu od 1992 do 2021 roku. Jak wspomina dziś, po wojnie głównym zadaniem stada było poprawianie pogłowia koni w terenie. Były one wówczas głównym środkiem transportu i swoistą „maszyną rolniczą” dla gospodarki wsi. Hodowano w Gnieźnie wówczas potomków ras hanowerskich, oldenburskich, które utworzyły rasę wielkopolską. – Dzisiaj konie, oprócz kotów i psów, są jedynymi zwierzętami, które bezpośrednio współpracują z ludźmi. To widzimy wyraźnie obserwując zachowanie młodzieży i dzieci z końmi. Konie uczą pokory i szacunku do sumiennej i wytrwałej pracy. One nigdy nie kłamią i kierują się w swym życiu sercem – uśmiecha się A. Matławski, który tak jak jego ojciec, całe życie poświęcił temu miejscu. Na wspomnienie chwil, które przynosiły niezwykłą radość, były dyrektor stada wspomina udział koni z Gniezna w produkcjach wielkich polskich filmów. Począwszy od „Krzyżaków” aż do Trylogii w reżyserii Hoffmana. – Miałem przyjemność przeżyć z nim całą Trylogię, począwszy od „Pana Wołodyjowskiego”, gdzie dublowałem pana Perepeczkę jako młodego Nowowiejskiego, a w „Ogniem i Mieczem” miałem przyjemność być wiceszefem obozu konnego, gdzie zgrywaliśmy wszystkie sceny batalistyczne – wspomina Andrzej Matławski wielokrotny mistrz i wicemistrz Polski w sportach konnych. Na pytanie, jaka przyszłość czeka konie naturalne, pan Matławski jest optymistą. – Ludzi ciągnie do natury. Oczywiście, jest internet, który wciąga i uzależnia, ale konie dają namiastkę powrotu do natury, co ma wymiar wręcz instynktowny. Patrzę też na to, co się dzieje na Zachodzie. Tam w czasach, kiedy konie pracowały w transporcie, już powstawały szkółki jeździeckie i całe rodziny uprawiały jeździectwo – nie traci optymizmu.
Jednym z tych, którzy w Stadzie się urodzili, jest syn innej legendy tego miejsca i sportu konnego w ogóle, Zygmunta Szymoniaka, Jarosław Szymoniak. Dziś w Stadzie jest on kierownikiem. – Chyba nie wiele jest osób w Polsce, których miejsce pracy i biurko przy którym pracują, znajdują się w tym samym miejscu, w którym się urodzili – śmieje się pan Jarosław. – Wtedy rodziliśmy się w domach, więc to było normalne. Jestem zatem od urodzenia związanym ze stadem. Ojciec był tutaj koniuszym przez wiele, wiele lat i ja również przechodziłem tutaj przez wszystkie szczeble, od ujeżdżacza, masztalerza, instruktora, po kierownika. W moim przypadku historia zatoczyła koło. Jestem takim wychowankiem stada i tych ludzi, którzy tutaj pracowali. Podczas tych obchodów jubileuszowych – nie ukrywam – jestem bardzo wzruszony – nie kryje syn powożącego zaprzęg czterokonny podczas Igrzysk Olimpijskich. Zygmunt Szymoniak w Monachium pięknie zaprezentował wówczas całemu światu gnieźnieńskie ogiery. Dorastanie w takim miejscu, we wspomnieniu Jarosława, ma wymiar wręcz magiczny. Zielone aleje, szlachetność koni, pracowitość ludzi, enklawa wsi w mieście… – Tę tradycję od dziecka czułem i do dzisiaj ją czuję. Dlatego dbam o to, by została ona zachowana dla kolejnych pokoleń. Uważam, że rola stada się zmienia. Dziś ono powinno być dla społeczeństwa pomnikiem kultury, do którego warto zajrzeć, zatrzymać się na chwilę. To jest nasza historia, a czym byliśmy bez historii? – zadumał się kierownik stada. Jak zauważa bez chwili namysłu, Stado Ogierów ma dziś wielką rolę do spełnienia. – Poprzez konie można o wiele łatwiej wychowywać młodzież. Sam wiem coś na ten temat. Od wielu lat to robię i jest to przyjemna praca. Młodzież jest wspaniała, a sama popularność koni tak wzrasta, że po tym jubileuszu mogę się podziewać telefonów o znalezienie miejsca w naszych stajniach dla kolejnych koni – śmieje się J. Szymoniak.
Sobotnie uroczystości jubileuszowe były okazją do wręczenia zasłużonym pracownikom stada odznaczeń i wyróżnień. Na ulicę Kłeckoską zawitali przedstawiciele samorządu, ministerstwa rolnictwa oraz zaprzyjaźnionych stadnin. Swoje reprezentacje wystawiły konne służby policyjne i straży miejskich. Można było przyjrzeć się paradom koni, zawodom skoków przez przeszkody, a stajnie i obiekty były otwarte dla nieskrępowanego zwiedzania. Zacna rocznica po raz kolejny tylko uwidoczniła rolę, jaką Stado Ogierów pełni w mechanizmie miasta i regionu, ale też pokazało tym, którzy jeszcze tego nie wiedzieli, z czego możemy i mamy prawo być dumni.